Wszak mógłbyś i w wyższych sferach
Poszukać godnéj małżonki!...
Czy może chcesz mi wyrzucać,
Żem ciebie za mąż nie wydał?
Przysięgam, że jesteś w błędzie,
Twe szczęście mam na widoku!
Wejdź, samych widzę, nikt teraz
Nie będzie wam tu przeszkadzał.
Masz słuszność... domowi tylko.
Zobaczysz, czém cię obdarzą!
Wypełnię swój obowiązek.
Szlachetny, czcigodny panie
I piękna panno Felicyo,
Panowie téj ziemi, która
Tak kocha was zasłużenie...
Pozwólcie niech stopy wasze
Stróż pańskich trzód ucałuje...
Zajęcie to bardzo nizkie,
Lecz w naszéj Galicyi przecież
Krew ludu tak jest szlachetna,
Iż biedny tém się jedynie
Od panów różni — że służy!
Jam biedny i wy mię pewno
Nie znacie, boć sto trzydzieści
Swym chlebem rodzin karmicie.
Na łowach tylko być mogłem
Widziany nieraz przez pana.
W istocie... podobasz mi się