Zda mi się, że widzę twarz jéj
Pokrytą pereł strumieniem,
Z tych ocząt ślicznych płynącym,
Gdy mężnie czci swojéj broni!...
Zda mi się, że krzyk jéj słyszę,
Gdy podłą tyrana żądzę
Ze wstrętem odpychać musi!
Gdy włosów swych kędziorami
Oczęta łzawe przesłania,
By żądzy jego nie widzieć!
O puść mię, muszę umierać:
Już rozum tracę i zmysły...
Niestety, ginę z miłości
I zazdrość dręczy mię wściekła!
Gdzież twoja odwaga, Sancho?
Wszak ród twój zacny.
Wciąż myślę
O rzeczach, których wspomnienie
Wywraca wszystko w méj duszy,
Chcę widzieć pokój Elwiry...
Ja kuchnią — umieram z głodu,
Napróżno-m wieczerzę stracił!
Ha! wejdź i spocznij do jutra,
Wszak Tello nie barbarzyniec!
Niestety, ginę z miłości
I zazdrość dręczy mię wściekła!...
O! jakże mi się już jeść chce,
O! jeść, jeść... umieram z głodu.