Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/142

Ta strona została przepisana.
Nuńo.

Pomyślmy, synu, o radzie.
Kastylii monarcha, Alfons,
Szlachetną pracą zajęty,
W Leonie[1] teraz przebywa.
Król zacny i sprawiedliwy!...
Opowiedz mu swoję krzywdę,
A jestem pewny, że chętnie
Wymierzy nam sprawiedliwość!

Sancho.

Ach, Nuńo... i ja nie wątpię,
Że Alfons, nasz król Kastylii,
Monarchą jest doskonałym.
Lecz jakże chcesz, by do niego
Biedaka dopuścić chciano!
Czyż śmiałyby moje stopy
Po jego kroczyć komnatach?...
Podwoje są tam otwarte
Dla tych, co złotem jaśniejąc
W orszaku idą bogatym.
I słusznie. Lecz biednym wolno
Oglądać herby nad bramą,
A i to nawet zdaleka!...
Choć poszedłbym do Leonu,
I wejść do króla próbował;
To pewno-by halabardą
Kark Sancha dobrze natłukli;
A podać znów prośbę, którą
Królewska dobroć odbierze,
I na cóż?... z rąk jego wkrótce
Pogrąży się w zapomnieniu.
I wrócić potem, ujrzawszy
Rycerzów, damy, świątynie,
I zamek i park i gmachy,
By w domu żyć już z niechęcią
Śród dębów, jodeł i buków,
Słuchając, jak ptak świergocze,
Pies szczeka?... Źle radzisz, Nuńo.

Nuńo.

I owszem, dobrze ci radzę,

  1. Stolica królestwa tegoż nazwiska, o 50 mil odległa od miejsca, które scena przedstawia.