Natychmiast pośpiesz do króla,
Bo jeśli tu pozostaniesz,
Twe życie w niebezpieczeństwie.
Nie pragnę więcéj niczego.
Znasz mego konia, kasztanka,
Co z wichrem ścigać się może...
Jedź na nim. Pelagiusz z tobą
Pojedzie na twym bułanku.
Chcesz tego — jestem posłuszny.
Pojedziesz ze mną do króla?...
Najchętniéj... całując nogi,
Że ujrzę, czegom nie widział.
Stolica to raj — słyszałem —
Ulice są omletami
I szynką wybrukowane,
A obcych suto przyjmują,
Jak gdyby tam przyjeżdżali
Z Marokko, Włoch albo Flandryi.
To worek jest — powiadają —
Gdzie szachów białe i czarne
Figury fortuna ślepa
Bez ładu razem zmieszała.
Więc idźmy z Bogiem do króla.
Bądź zdrów, mój ojcze, na drogę
Daj nam swe błogosławieństwo.
Mój synu, rozumny jesteś,
Więc mów do króla odważnie.
Zobaczysz, do czego-m zdolny...
Jedziemy...
Bądź zdrów, mój Sancho.
Elwirę żegnaj...