Ta strona została przepisana.
Każdego Galicyanina
Przyjmuje, choćby żebraka.
(Słychać stukanie.)
Tello.
Ktoś stuka, Celio, idź zobacz,
Czy nie ma paziów w téj sali?
Celio (powróciwszy).
Na Boga, panie, to Sancho,
O którym teraz mówimy.
Tello.
Zuchwalstwo to niesłychane!
Celio.
Najkorniéj błagam cię, panie,
Racz dać mu swe posłuchanie!
Tello.
Niech wejdzie; powiedz, że czekam.
SCENA XIII.
Sancho, Pelagiusz. — Ci sami.
Sancho.
Całuję nogi twe, panie.
Tello.
A gdzie-to bywałeś, Sancho!
Tak dawno cię nie widziałem!
Sancho.
Mnie wiekiem czas ten się zdawał.
Poznawszy, że bądź z miłości,
Czy téż przez upór, chcesz więzić
Elwirę; prosto do króla
Poszedłem, który jest sędzią
Najwyższym swoich poddanych.
Tello.
I cóżeś powiedział o mnie?
Sancho.
Żeś panie porwał mi żonę.
Tello.
Twą żonę? kłamiesz, hultaju!
Czy był ksiądz tego wieczoru?
Sancho.
Nie, ale chęci znał nasze.