Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/181

Ta strona została przepisana.

Niech stwierdzą opór mój włosy,
Promienie których wydarte
Zawisły tam na gałązkach.
Niech świadczą źrenice moje
O płaczu, którym-by można
Najtwardsze rozczulić skały.
Dziś łzy mi tylko zostały,
Zhańbiona — mogęż nie płakać?
Jedyna pociecha jeszcze,
Że kary za taką zbrodnię
Od króla dziś żądać mogę,
Bo król jest sędzią najlepszym.
O łaskę taką, Alfonsie,
U nóg twych błagam z pokorą.
Bodajby twoi następcy
Orężem zdołali dzielnym
Uwolnić wszystkie krainy
Z pod Maurów ohydnych jarzma;
I jeśli głos mój nie może
Wysławić twéj szlachetności,
Historya niech ją uwieczni.

Król.

Boleję, żem przybył późno,
Choć czasu dość nam zostało
Na wymiar sprawiedliwości,
Co strąci głowę don Tella.
Niech będzie kat w pogotowiu.

Felicyana.

Miéj litość, królu, nad bratem.

Król.

Czyż sama listu mojego
Pogarda nie jest już zbrodnią?!
Dziś dumę twoję, don Tellu,
Zobaczę u stóp mych w prochu.

Tello.

O, gdyby istniała kara
Od śmierci większa — przyznaję
Żem na nią zasłużył, królu!...

Hrabia.

Niech pamięć, żeś się wychował
W téj ziemi — wzruszy cię, królu.