Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/187

Ta strona została przepisana.
Król.

Że na méj głowie
Koronę dziś utwierdzili.

Don Arias.

Łask żądna twych nieskończenie
Sewilla wiernie ci służy.

Król.

Przebywszy tu jeszcze dłużéj,
Jéj cnoty lepiéj ocenię.

Don Arias.

Ja wątpię, czy Rzym ów stary —
Pomników świetnych cudami,
Bogactwem i dostatkami —
Z nią może stanąć do miary.

Król.

A można-ż nie mówić wcale
O słońcach tego siedliska?...
Twa mowa czemu nie tryska
Ekstazą ku dziewic chwale?...

Don Arias.

Lonora... o!... de Ribera,
To niebo życiem drgające:
Jéj lica — to wiosny słońce!...

Król.

Zbyt blade... martwo spoziera,
A promień jego śniegowy
Miast palić — raczéj nas ziębi...
Ja słońca lubię, co z głębi
Żar sieją na nasze głowy!...

Don Arias.

Pod stopy twoje z zapałem
Sypiąca wonnych róż fale,
To Mencia.

Król.

Piękna jest... ale...
Piękniejsze jednak widziałem...

Don Arias.

A tamte, brunetki obie,
Rodzone siostry Meicha.
Ta blada znów...

Król.

Cóż u licha
Z powodzią tych nazwisk zrobię!...