A do Mantui po żonę
Pchnął książę własnego syna!...
Miałżeby w północnéj dobie,
Gdy już Kasandra przybywa,
Miast dawne zerwać ogniwa,
Ubliżać własnéj osobie?!...
By zhańbić go, duszo mściwa.
Twój dowcip niech się nie sili;
Bo wiem, że książę w téj chwili
Już w łożu swojém spoczywa!
Więc śpieszę pożegnać pana;
Gdy, pragnąc ze mną rozmowy,
Żart czynisz nie honorowy,
To bywaj zdrów aż... do rana!...
A! w progi przyjemnéj damy
Prowadzisz mię tu.
Seniorze
Ja-m winien?...
A więc nie może?
I komuż wstyd zawdzięczamy?
O! jutro tę dziewkę hardą
Poskromię na twe rozkazy.
Znieść takich obelg wyrazy!
Któż winien?
A ty, Ricardo!
Lecz władca, gdy ma ochotę
O sobie znać ludu zdanie:
Czy budzi wstręt, czy kochanie,
Niech mu się pochlebstwo złote
Służalców złych nie uśmiecha,