Wszak nieszczęśliwa!...
Daj fotel!... Niech wnet przybywa!...
Natychmiast pobiegnę do niéj.
Chcę widzieć piękność przyćmioną,
Podobną do gwiazdy, któréj
Promienie nawet śród chmury
Blask świetny dokoła zioną.
Już idzie piękna jak słońce,
Poranku mgłami przyćmione.
Don Sancho, potężny władco,
I arcy-chrześcijański królu
Kastylii, nie mniéj cnotami
Jak czynem głośno wsławiony.
Estella najnieszczęśliwsza,
Ukrywszy swoje promienie
Pod czarnym kirem żałoby,
Śmie błagać o sprawiedliwość,
Bylebyś ty mojéj zemsty
Nie został sam wykonawcą[1].
Racz mnie zostawić jéj wybór.
Hamować łez mych nie mogę.
Skąpane w łzach moje oczy
O smutku świadczą wymownie.
Kochałam Taberę... brata,
Zacnego, który dziś zdala
Od marnych udręczeń świata
W niebieskich buja przestworach.
On dla mnie ojcem był drogim,
- ↑ Dawny zwyczaj w Hiszpanii dawał najbliższemu krewnemu zamordowanego prawo decydowania o losie mordercy.