Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/241

Ta strona została przepisana.
Klaryndo.

Smażę się...

Don Sancho.

W ciebie
Czy także piorun uderzył?...

Klaryndo.

Me widzisz — wszak popiół ze mnie.
Dor

Sancho.

Jesteśmy na drugim świecie.

Klaryndo.

Tak... w piekle, jak mi się zdaje...

Don Sancho.

Co? w piekle?... a po czém sądzisz?...

Klaryndo.

Bo widzę krawców miljardy,
Gotowych zawsze do kłamstwa.

Don Sancho.

Masz słuszność; w piekle jesteśmy:
Tak, widzę dumę, jak gore
W płomieniach tamtéj wieżycy
Z pyszałków... z zarozumialców...
O widzę tam, jak ambicya
W ognistych przepaściach tonie.

Klaryndo.

A daléj legion stangretów.

Don Sancho.

Niech tu się wtoczą karety,
A piekło wnet runąć musi.
Lecz skoro w piekle jesteśmy,
Dlaczego sędziów nie widzę?...

Klaryndo.

Do bram ich wpuścić tu nie chcą
Z obawy przed procesami.
Patrz, tyran nazwiskiem Honor
Otoczon tłumnie głupcami,
Ofiary uczuć skrzywdzonych!...

Don Sancho.

O! chcę się połączyć z niemi,
— Honorze!... błazen honoru
Chce służyć w twoim orszaku,
Niezmiennie prawom twym wierny.
— Zbłądziłeś, gdyż dziś honorem
Prawdziwym — nie miéć go wcale.