Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/33

Ta strona została przepisana.
Lukrecya.

Twéj żony chcę się poradzić.

Batin.

Cios tęgi, wiész kto ja jestem?

Lukrecya.

Bynajmniéj.

Batin.

Więc o Batinie
W Mantuy nie wiedzą jeszcze.

Lukrecya.

I czém ty słyniesz? Ja sądzę,
Że jesteś jednym z gamoniów,
Myślących, że w całym świecie,
Ich imię sławą rozbrzmiewa,
Gdy o nich nikt nie wie zgoła!

Batin.

A broń mię Boże od tego!
Ja sławy innych nie pragnę,
Mówiłem to tylko żartem,
Bo próżność i arogancya,
Do moich wad nie należą.
Przyznaję, że chciałbym bardzo
Mieć sławę między mędrcami,
Lecz famy głos dla nieuka
Jest żniwem w głupstwa bogatem:
Coś zasiał — to zbierać musisz.

Kasandra (do Fryderyka).

Wyrazić nie jestem w stanie,
Jak miłe mi to spotkanie.
To wszystko, co mi mówiono
O panu, jest wobec tego,
Co widzę — niczém. Twe czyny
I słowa twoje są w zgodzie
Z osobą całą, mój synu,
I można z niéj wywnioskować
O duszy, która ożywia
Młodzieńca tak dostojnego!
O! wdzięczna jestem losowi,
Że zmylić drogę mi kazał,
Gdyż ten wypadek niewinny,
Znajomość naszę przyśpieszył.
Tak miło widzieć po burzy
Ten ogień świetny, którego