Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Bądź, hrabio, odtąd spokojny,
Braciszków już mieć nie będziesz,
Gdyż książę pragnął jedynie
Tym ślubem kraj uspokoić.
Występne jego uciechy,
(Że ich nie nazwę inaczéj),
Przez chwilę tylko — w objęciach
Małżonki zostać mu dały.
Ta chwila była dlań wiekiem,
Więc z większą jeszcze wściekłością
Do dawnych wrócił nawyknień,
Druzgocząc ramion mych więzy.
Jak koń pierzchliwy, gdy biegnie
Za głosem bębna spieniony
I drobne wędzidła szczątki
Zostawia wszędzie za sobą;
Tak książę, zerwawszy święte
Małżeństwa naszego węzły,
Za nędznic goni śladami,
Honoru trwoniąc ostatki.
Wszak prawda więc, że jedynym
Potomkiem ojca — ty będziesz.
Tyranem on jest — nie mężem!
Do ojca mojego piszę,
By wyrwał mię z tego piekła,
Gdyż chyba śmierć niedaleka
Zgryzotę moję zakończy.

Fryderyk.

Wysokość Wasza, zacząwszy
Od uwag — łzami skończyła
Tę mowę, która-by skały
Poruszyć była w możności.
Co słyszę?... O! bez wątpienia
Sądziłaś, że widzisz we mnie
Krzywd swoich sprawcy potomka!
Lecz wobec takiéj zniewagi
Synowskich uczuć się zrzekam!...
A teraz zdziwienie swoje
Wyrazić muszę, żeś pani
Mą boleść tak poziomemi
Względami wytłómaczyła.
Czyż, aby, czém jest, pozostać,
Fryderyk państw potrzebuje?