Podkłada ogień; pelikan
Indyjski, by dziatki swoje
Ocalić, bije skrzydłami
I zamiast ogień przygasić,
Dopóty wznieca płomienie,
Aż skrzydła sobie spaliwszy,
W niewolę wpada nieszczęsny.
Tak! myśli moje — to dzieci
Miłości, których pilnuję
W milczenia gnieździe, bo one
Płomieniem są zagrożone.
Uderza miłość skrzydłami,
A zamiast je oswobodzić,
Roznieca płomień i ginie!...
Ty zwodzisz mię — a ja ginę...
Podniecasz — ja zmysły tracę...
Odwagą tchniesz — a ja-m w trwodze...
Uwalniasz — a ja się plączę...
Porywasz ty mię — ja padam!
Tak wielkie niebezpieczeństwo
Mi grozi, że wolę raczéj
Umierać, milcząc, bo przecie
Śmierć kończy wszystko na świecie.
Dla biednych ludzi spokoju,
Na ziemi Bóg nic nie stworzył
Gorszego nad wyobraźnią;
Wszak ona ogień w lód zmienia.
W barwę pragnienia odziana,
Wyradza pokój lub wojnę
I dręczy i uspokaja.
Jest dziwnym rodzajem duszy,
Co świeci mniéj niż zaciemnia!
Uragan nie stwarza tylu
Zamętów najprzeróżniejszych,
Jak owe prawdy zamglone,
Co w naszéj tkwią wyobraźni.