Wypełnić muszę ją — ale
Co powie świat — na tę gnuśność...
Że być nie mogło inaczéj.
I czego szukasz, myśli niemożliwa,
Okrutna, czego dręczysz mię tak srodze?
Dlaczego po téj chcesz mię unieść drodze,
Gdzie uraganom na odwadze zbywa!...
Szalony bieg swój wstrzymaj, nieszczęśliwa,
Obojgu śmierć nam zgotujesz okrutną;
Wypocząć pozwól, bo w duszy méj smutno,
I nie rwij marzeń świetlanych przędziwa!
Zażegnaj straszne cierpień uragany
Dławiące piersi — męką bezcelową.
Nadzieję budząc, krew dobywasz z rany!...
Przepadnij, myśli szatańska, wraz z głową,
Z mych oczu wzięłaś swój żywot skalany,
By zostać wiecznie straszną, torturową!
Uczucie moje, szarpane
To hańbą to zemsty tchnieniem,
Po wielu rozpaczy walkach
Wybucha, siejąc wbrew czci méj
Nadzieje trucizny pełne!
Na gruncie imaginacyi
Założyć chce fundamenty,
Jak gdyby on był widzialny.
Pragnienie czcze i szalone!
Ma dusza, którą zniewagi
Książęcia pchają do złego,