Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/65

Ta strona została przepisana.

W szalonem postanowieniu
Chce zemstę znaleźć — i szczęście!
Uroczy syn jego, hrabia,
Narzędziem zemsty méj będzie,
Bo zbrodnia tak niesłychana
Wymaga i tajemnicy!
Widziałam jak tu wzburzony,
Był gotów wyznać mi wszystko,
I nagle urwał, a przecież
Mężczyzna śmieléj daleko
Milczeniem przemawiać umie.
Ta scena radość w méj duszy
Zbudziła tak nieskończoną,
Jak gdyby ktoś szeptał we mnie...
Gdzie miłość — nie ma tam zdrady!
Są dziewki, które kochają
Swych ojców, inne swych braci;
Lecz ja nie krzywdzę natury,
O własnéj krwi pamiętając.

(Spostrzegając Fryderyka.)

To hrabia!... O nieszczęśliwa!...
Gotowa-m wszak do obrony
I czegóż drżę?...

Fryderyk.

Ach! przybywa
Miecz słodki, choć obnażony,
Co serce wskroś mi przeszywa!...
O ty nadziemska piękności!...

Kasandra.

Czyż rozpacz wciąż tobą miota
I smutek w twém sercu gości?

Fryderyk.

Niezmienna to już zgryzota,
Proszę Waszéj Wysokości!

Kasandra.

Ten smutek pochłania zdrowie
I postać nawet masz chorą!

Fryderyk.

Trosk zamęt wściekły w méj głowie,
Nic język o nich, senioro,
Prócz, że są własne, nie powie.

Kasandra.

Czy ja-bym mogła z twéj twarzy