Rozproszyć noc, o mów śmiało
I Twą miłość — moja przeważy.
Roztworzyłbym duszę całą,
Lecz trwoga stoi na straży!
Trosk twoich miłość przyczyną,
Powiadasz...
Ból mój i chwała
Z jéj tylko srogości płyną.
Że miłość śmie być zuchwała,
Mam z dziejów powieść jedyną.
Antyjoch, rozmiłowany
W macosze, aż w oczach ginie;
Z sercowych udręczeń rany...
Zmarł?... To mógł zrobić jedynie.
Mój bardziéj los niezbłagany!...
Myśl ojca w smutku spowita,
Lekarzów tłum się gromadzi,
Lecz któż chorobę odczyta,
Cierpieniom kto tam zaradzi,
Gdzie miłość nurtuje skryta!
Erostrat aż, co z księgami
Niż Galen więcéj zbratany,
Poznawszy się z cierpieniami,
Odgadnął, że źródło rany
Między sercem — i ustami.
Chorego puls wziąwszy woła,
Niech damy dworskie się zbiorą
Czémprędzéj...
Myśl-to wesoła...
Czyż mam przypuszczać, senioro,
Że jaki duch mówić zdoła?
Gdy weszła jego macocha,
Z pulsowych uderzeń mowy
Rozpoznał, że pacyent kocha
Na zgubę...