Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/73

Ta strona została przepisana.

Jéj cnoty przy twoim boku
Zyskają więcéj niż przy mnie!

(Wychodzi.)




SCENA  III.
Aurora, Fryderyk i Batin.
Aurora (do Fryderyka).

Co myślisz, zrozumieć trudno!
Szaleństwo chyba nie miłość
Do tego zmusza cię kroku!
Wszak tyle razy widziałeś,
Jak markiz rozmawiał ze mną
Od chwili smutku twojego,
A nawet długo i potem,
A nigdyś na mnie nie spojrzał,
Nie przyszedł pomówić ze mną;
A dziś, gdy hymen mię czeka
Przybywasz zbrojny zazdrością?
To dziwne, hrabio! Wiédz o tém,
Że raczéj umrę, niż kiedy
Uwierzę w to, co udajesz.
O! powróć do smutków swoich,
Spokojem uwodź pozornym,
Twa wzgarda bardzo głęboko
W méj duszy się zagnieździła!...
Przestałeś już istnieć dla mnie,
O kłamco... niech cię Bóg strzeże.
Zapóźno.. moja osoba
Być twoją już dziś nie może!

(Wychodzi.)
Batin.

Coś zrobił?...

Fryderyk.

Nie wiem, na honor!

Batin.

Podobnyś do Tyberyusza
Cesarza, który skazawszy
Swą żonę na śmierć, po kaźni
Polecił, siedząc przy uczcie,
Zawołać żonę do stołu.