Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/77

Ta strona została przepisana.
SCENA  VI.
Ciż sami. — Floro, Febo, Ricardo, Albano, Lucindo, późniéj Książę w świetnéj zbroi.
Ricardo (do księcia).

Wyjść miano na twe spotkanie.

Książę.

O lepiéj miłość się śpieszy!...

(Do Fryderyka.)

Ojcowska miłość, mój synu,
Ten powrót mi ułatwiła.
Znużenie, trud nic nie znaczy,
Gdy śpieszym do drogich sercu!...

(Do Kasandry.)

W uczuciu mojém, senioro,
Jednaki z nim udział bierzesz,
Bo w głębi mojego serca
Masz miejsce przy Fryderyku.

Kasandra.

Krew twoja i jego cnoty
Do łaski téj mają prawo,
Ja-m tylko rada, że wzajem
Ocenić się tak umiecie.

Książę.

Miłością równo was darzę.
Fryderyk umiał tak mądrze
Kierować okrętem państwa,
Że znikąd skargi nie słyszę.
Przyznaję, śród szczęku broni,
Wątpiłem, czy będzie z niego
Senator tak doskonały!...
Już wróg rzymskiego pasterza,
Z pomocą Boga rozbity,
Czcić musi go w mojéj szpadzie!
Gdym dłoń papieża całował,
Rzym, patrząc na me tryumfy,
Hiszpańskim zwał mię Trajanem!
Więc odtąd życia występki
Na cnoty pragnę zamienić,
By kiedyś moje nazwisko,
Jak dziś, szło w parze ze sławą!