Twą matkę uprzedzić o tém,
I jéj téż równie wypada
Poprosić o pozwolenie!...
Gdy krew nas wcale nie łączy,
To pocóż mam Jéj Wysokość
O ślubie moim uprzedzać?...
Choć związek krwi was nie łączy,
Kasandra matką jest twoją.
O, matka moja Laurencya,
Już dawno w grobie spoczywa!...
Choć nie chcesz jéj tak nazywać,
Jednakże po mym wyjeździe,
Żyliście, ku memu szczęściu,
W wielkiéj ze sobą harmonii.
To tylko Bóg wiedzieć może!...
Ze skargą źle się wybieram,
Bo czcisz ją i sprawiedliwie;
Lecz jeśli była dla wszystkich
Aniołem — wcale nie dla mnie!...
Żałuję, że jestem w błędzie.
Mówiono, żeś od Kasandry
Największych doświadczał względów?
To darzy mię swoją łaską,
To znów się stara okazać,
Że dziecka innéj niewiasty
Nie można synem nazywać.
Masz słuszność i wierzę temu,
A jednak pragnąłbym bardzo,
By więcéj niż mnie samego
Kochała ciebie... dla zgody...
Idź z Bogiem...
Niech cię Bóg strzeże.