Strona:PL Lope de Vega - Komedye wybrane.djvu/86

Ta strona została przepisana.
SCENA  XII.
Książę.

I jak ja mogłem spoglądać
W twą podłą twarz, nikczemniku!
Co za ton, swobody pełen,
Zdradziecka chytrość w téj prośbie
O rękę krewnéj Aurory,
By nawet cień podejrzenia
Od ojca swego odwrócić!...
I jakże wymowna dla mnie
Ta skarga przeciw Kasandrze,
Na przykre z nim wychodzenie.
Gdy zdradnie mniema, że milczy,
Okrzykiem jest to milczenie!...
Nie lubi nazywać matką
Kasandry... słusznie... bo przecież
Ta czuła ojca małżonka
Kochanką syna — nie matką!...
Lecz jakim sposobem wierzę
Z łatwością zbrodni tak strasznéj?!
Czy zdrady téj wróg hrabiego
Nie uknuł przez żądzę zemsty?...
Bo znając charakter księcia
Mógł liczyć na podstęp zdradny...
Szalona ma łatwowierność!...




SCENA  XIII.
Kasandra, Aurora, Książę.
Aurora.

Od ciebie teraz, senioro,
Zależy nić mego życia.

Kasandra.

Twój wybór piękny, Auroro,
Jest godny twego rozumu.

Aurora.

Lecz oto książę...