Nie było tu mego ojca?...
Z bezczelnym spokojem, zdrajco,
Śmiesz księciu spoglądać w oczy
I żądasz odeń Aurory?
Milczenie!... Zgubisz nas, pani!...
Ja nie znam trwogi, nędzniku!...
Co czynisz?... głos twój rozbrzmiewa!...
Dowody znaleźć tu muszę;
Ztąd łatwo słyszeć ich mowę.
Lecz, pani, hamuj się, proszę,
O swojéj pomyśl godności.
O! jestże człowiek tak podły,
By mógł porzucić kobietę,
Honoru ją pozbawiwszy!
Nie jestem jeszcze żonaty.
Pragnąłem upewnić księcia
I żywot nasz zabezpieczyć.
Czyż możem tak żyć, Kasandro?...
Wszak książę nie jest człowiekiem
Z pospólstwa — mógłżeby ścierpieć
Imienia swojego hańbę?...
Już dosyć... zanadto długo
Uczucie nas zaślepiało!...
O tchórzu podły, nędzniku,
Więc te łzy i te błagania,
Któremi niegdyś porwani
Swój honor poświęciliśmy,