Strona:PL Lord Lister -06- Diamenty księcia.pdf/16

Ta strona została uwierzytelniona.
12

z nią, niepostrzeżenie odsunął na bok jej mufkę z ukrytym w niej rewolwerem, paraliżując w ten sposób jej ruchy.
Lord Lister źle jednak ocenił tym razem swą partnerkę.
Jakkolwiek przyszła do jego domu sama, nie omieszkała zawiadomić o tym Baxtera. W ciągu godziny cały dom miał być otoczony przez policję. Tego wszystkiego Raffles nie przeczuwał. Lokaj oznajmił, że podano do stołu.
— Teraz chyba nie odmówi pani mej prośbie?
Lord Lister podał miss Marion ramię. Wzruszyła ramionami, jakgdyby postanawiając sobie odegrać rolę do końca. Mimowoli jednak w twarzy jej dokonała się pewna przemiana: Ostre, dość surowe rysy złagodniały, oczy nabrały żywego blasku.
Wspaniała sewrska porcelana i srebrne nakrycia zdradzały niezwykłe bogactwo pana domu.
— Oto Charley Brand, mój sekretarz — rzekł przedstawiając jej sympatycznie wyglądającego młodego człowieka.
Nalał do kieliszków doskonałe burgundzkie wino.
— Nie piję wina — rzekła, przeszywając go ostrym spojrzeniem.
— Nigdy w to nie uwierzę — odparł, śmiejąc się — Wyobraża pani sobie prawdopodobnie, że dodałem trucizny do wina. Myli się pani... Nie wzbudza pani we mnie, aż takich obaw! Uważam panią za miłą i czarującą kobietę...
Zaczerwieniła się i jednym haustem wychyliła kielich.
Rozmowa, zręcznie podtrzymywana przez Listera, potoczyła się gładko.
— Czy nie ma pani żadnych sensacyjnych nowin w zapasie? — rzucił nagle zapytanie. — Czy Raffles, którego Baxter zaaresztował w Pałacu Wystawowym, ciągle jeszcze jest pod kluczem?
— Został już zwolniony — odparła z uśmiechem ma ustach, lecz z błyskiem nienawiści w oku. — Mimo to inspektor Baxter zaaresztował go powtórnie.
— Dowodzi to, że policja działa poomacku, — rzekł Lister. — Czy nie ostrzegłem Baxtera, że dyrektor jedenastej filii „London and Sudwest Banku“ jest niebezpiecznym zbrodniarzem?
— Tak, inspektor Baxter nie chciał w to uwierzyć, dopóki nie otrzymał doniesienia od niejakiego Thompsona, który uprowadził narzeczoną księciu Norfolk.
Lord Lister śmiał się wesoło.
— Czy mówi pani o sekretarzu księcia?
— Tak. Dziwię się, że ta młoda dziewczyna z arystokratycznej rodziny zdecydowała się uciec z jakimś przybłędą, którego przeszłości nikt nie zna. Utrzymuje on, że jest on synem człowieka, zamordwanego przez dyrektora jedenastej filii.
— Ja osobiście pochwalam jej wybór. Nie poraz pierwszy zdarza się, że przedstawicielki arystokracji, poślubiają młodzieńców z niższych sfer. Zresztą narzeczony jej jest synem bardzo bogatego człowieka, który cały swój majątek złożył w jedenastej filii banku. Gdyby dyrektor tej filii nie popełnił zbrodni zrobiłaby świetną partię.
— Te same rewelacje podawał Thompson. W ciągu przesłuchania, trwającego więcej niż dwie godziny, dyrektor przyznał się do zabójstwa. Policja w czasie rewizji, przeprowadzonej w mieszkaniu dyrektora, znalazła ponadto trupa mister Blaka, urzęd nika banku, za którego pan się przebrał.
Miss Marion była naprawdę zdolnym detektywem. Zapamiętała sobie dokładnie uwagi, poczynione przez lorda w czasie, gdy książę Norfolk chciał obejrzeć swe diamenty. Ponieważ zachowanie księcia nasunęło jej pewne wątpliwości, postanowiła obserwować go uważnie. Podczas rozmowy przy stole nie spotrzegła jednak, że lord Lister wsypał do jej kieliszka odrobinę jakiegoś proszku. Ze śmiechem myślała o tej chwili, kiedy inspektor Baxter wejdzie do tego pokoju i powie zdumionemu lordowi:
— W Imieniu Prawa aresztuję pana.
Myśl jej zajęta była tą wizją. Nagle uczuła, że czarny cień przysłania jej wzrok. Sądziła, że ją otruto. Miała jednak zaufanie do lorda. Ten człowiek niewątpliwie nie potrafił walczyć taką bronią. Słowa Rafflesa dochodziły do jej uszu, jakgdyby wypowiadane w oddali. Oparła się o poręcz fotela i zasnęła.
— Na miłość Boską! — zawołał Charley Brand — Czego jej dałeś?
— Musiałem uciec się do tego środka — rzekł Lister. — Substancja ta nie jest zupełnie szkodliwa.
— Czy nie postrada ona zmysłów?
— Nie. Czyś nigdy nie słyszał o roślinie, pozbawiającej chwilowo pamięci, a zwanej Guala?
Charley zaprzeczył ruchem głowy.
— Mówiąc prawdę, jest to środek nasenny. Używany stale może spowodować rodzaj szaleństwa, które wprawia chorego w stan nieświadomości i osłabia pamięć.
Miss Marion podniosła głowę i potoczyła błędnym wzrokiem dokoła.
— Gdzie jestem? — rzekła spoglądając na lorda Listera.
— Jest pani u lorda Bostona — odparł Lister nalewając jej szklankę szampana.
Wypiła duszkiem, wpatrując się w Tajemniczego Nieznajomego.
— Więc pan jest lordem Boston?
— Tak, madame.
Miss Marion uległa zupełnej metamorfozie. Nie pamiętała zupełnie o swym poprzednim życiu ani o celu swej dzisiejszej wizyty. Roślina zapamnienia położyła kres wszystkim jej poczynaniom, lecz nie stłumiła głosu uczucia.
— Kocham cię — rzekła do lorda.

Noc grozy

Absolutny spokój królował w obszernej jadalni.
Ciszę przerywało miarowe tykanie zegara. Lord Lister trzymał rękę miss Marion w swojej dłoni.
— Milordzie — rzekł służący, wpadając w zamieszaniu do pokoju — Policja!
Charley Brand wzruszył ramionami i pogardliwie spojrzał na swego przyjaciela.
— Policja? Gdzie? — zerwał się lord.
— Idą właśnie po schodach — odparł lokaj. — Rozmawiałem z kucharką, gdy zjawił się nagle inspektor oraz pięciu agentów. Czy nie ma tu pewnego pana, nazwiskiem lord Boston? — zapytał inspek-