Strona:PL Lord Lister -06- Diamenty księcia.pdf/6

Ta strona została uwierzytelniona.
DIAMENTY KSIĘCIA
Udany manewr

— Czy pewien jesteś, że posiadasz klucz do tajnego szyfru? — zapytał Charley Brand swego przyjaciela Listera.
Lord uśmiechnął się. Służący pomógł mu włożyć cenne futro.
— Uspokój się, mój drogi. W ciągu piętnastu dni włączałem stale nocą mój telefon do centralnego kabla i miałem możność wysłuchania wszelkich rozmów, prowadzonych przez Dyrekcję „London and Sudwest Bank“ ze swymi filiami.
— Potrafisz więc odcyfrować szyfr?
— Tak jest. Wysłałem do każdej z trzynastu filii „London and Sudwest Bank“ list w którym proszę, aby wypłacili niejakiemu panu Samuelowi Rottwellowi sumę pięciuset funtów sterlingów. Listy te podpisałem w Harlesden. Zostały one kontrasygnowane przez administratora depozytów.
— Czy któryś z dyrektorów filii nie może powziąć jakichś podejrzeń?
— Nie, przyjacielu — odpowiedział Lord Lister — wszystko idzie dobrze. W tego rodzaju rzeczach staram się działać z największą ostrożnością: Nagłówek, pieczęć, nawet forma listu są wiernie skopiowane z oryginałów. Nawet gdyby któryś z dyrektorów oddziału nabrał podejrzenia, uspokoi się niewątpliwie stwierdziwszy, że list napisany został tajnym szyfrem.
W rozmowie ze swym przyjacielem lord Lister posługiwał się językiem specjalnym, złożonym ze słów skróconych i zniekształconych. Służba, przysłuchująca się rozmowom, nie mogła zrozumieć z tego ani słowa.
— Czy mam wezwać szofera? — zapytał służący.
— Nie, sam będę prowadził — rzekł Charley Brand.
Charley Brand włożył swe ciepłe futro z włosem zwróconym na zewnątrz. W futrze tym do złudzenia przypominał ciężkiego, kosmatego niedźwiedzia. Wraz z Listerem zbliżył się do auta i zapuścił motor.
Wóz pomknął poprzez ulice Londynu i zatrzymał się przed kasą depozytową w Wauxhall.
Raffles ubrany był wytwornie. Portier banku z szacunkiem otworzył przed nim drzwi
— Jestem Samuel Rotwell — rzekł, zgłosiwszy się do kasy.
Główny kasjer przyniósł księgę podpisów, gdzie lord Lister podpisał dużymi wyraźnymi literami: „Fred Harry Ralf Samuel Rottwell“. Pod tym napisał coś w sposób zupełnie nieczytelny. Urzędnik porównał ten podpis z podpisem figurującym na awizie — skłonił się i wręczył książeczkę czekową nowemu klientowi. Mister Rottwell wypełnił od razu jeden czek na sumę 100 funtów.
— Zechce mi pan łaskawie wydać dziewięćdziesiąt funtów w banknotach, dziesięć zaś w złocie — rzekł do kasjera.
Nowy klient schował pieniądze, podziękował kasjerowi, wsiadł do swego auta i odjechał.
Ta sama operacja powtórzyła się w kasie oddziału w Clapham. Kasjer banku okazał się nieco ciekawszy od swego poprzednika.
— Ma pan prawdopodobnie w projekcie jakąś ciekawą eskapadę, mister Rottwell? — zapytał.
— Well — odparł lord Lister, śmiejąc się. — Projektuje się wyścigi saneczkowe w Windsorze.. Mam zamiar wziąć udział w tej imprezie. Będzie chyba dość ciekawie. Porobiono już grube zakłady.
— To było doprzewidzenia — odparł kasjer, wypłacając Rottwellowi 100 funtów.
Lord Lister powtórnie wsiadł do automobilu i w ciągu dwuch godzin złożył w ten sposób wizytę w dziewięciu filiach banku, powtarzając wszędzie ten sam manewr.
— Dziesięć razy po 100 funtów daje 1000 funtów. All right — rzekł Charley Brand, zapalając papierosa, podczas gdy Raffles wszedł do dziesiątego banku. — Suma ta wystarczy chwilowo na potrzeby lorda Listera. Jeśliby nie oddawał stale swych pieniędzy biednym, nie musiałby tak nieustannie gonić za marnym groszem.