Strona:PL Lord Lister -07- Włamanie na dnie morza.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.
13

na połów, co zresztą będzie najszczersza prawdą. Prócz tego mam dla ciebie ciekawą nowinę: w poniedziałek oczekujemy przybycia naszego przyjaciela Baxtera.
— Jakto? — zawołał Charley przerażony — Po cóż on tu przyjeżdża?
— Aby być na statku podczas ładowania wydobytych skrzyń z sztabami złota. Ma on wraz z eskadrą policji eskortować skarb aż do Londynu. Słyszałem, jak mister Ferguson mówił o tym Edmondsowi — zaśmiał się.
— Radzę ci Edwardzie, zrezygnuj z tej eskapady...
— Ależ mój drogi... Ja tylko chcę zdobyć obydwie przyrzeczone nagrody.


∗             ∗

Pogoda była cudowna. Księżyc świecił jasno. Port lśnił się tysiącem świateł. Na horyzoncie latarnia morska w Eddystone rzucała smugi jasnego światła. Z knajp i barów dochodziły wesołe śmiechy marynarzy.
Lord Lister i Charley Brand wyruszyli z portu na małej barce. Dla odwrócenia podejrzeń zabrali z sobą sieci i wędki. Wypłynęli już daleko i zbliżali się do celu. Nie zapalali żadnych świateł, aby móc prześlizgnąć się niepostrzeżenie.
Minęła północ.
Boja, wskazująca miejsce zatopienia okrętu, ukazała się na falach. Charley zatrzymał barkę i przywiązał do boji. Podczas jazdy lord Lister zdążył włożyć na siebie kostium nurka. Wrzucił do wody mocny, pełen węzłów sznur, na którego drugim końcu zawieszony był ciężar jednego kwintala. Gdy sznur ten doszedł do dna morskiego, za pomocą żelaznych pierścieni przymocowano go do barki. Następnie lord Lister obwiązał się szerokim pasem, zawierającym szereg potrzebnych mu narzędzi. Dzięki drutowi, przeprowadzonemu dookoła sznura miał możność komunikowania się telefonicznie z pozostałym na górze Charleyem. Na plecach miał worek ze skondensowanym powietrzem. Klapy tego worka połączone zostały z kaskiem. Zabrał z sobą lampę elektryczną i przywiązał do ciała ciężary, umożliwiające mu przebywanie pod wodą.
Trzymając się węzłów sznura, lord Lister powoli spuszczał się na dno morskie. Charley, ze słuchawką telefoniczną przy uchu, nie spuszczał zeń wzroku.
Po upływie pewnego czasu, Raffles zawiadomił go, że dotarł do dna i że Charley musi puścić luźno sznur.
Rozkaz został wykonany.
Ciemności panowały w głębi morza. Mimo to lord Lister znając dobrze teren orientował się bez trudu.
Żaden z nurków nie zdołał jeszcze dotrzeć do kabin położonych w tyle okrętu. Lord Lister zauważył w hali maszyn otwór, łączący ją z wentylatorami. Przez owe wentylatory miał nadzieję przedostać się do wntęrza okrętu. Sądząc z planu, kabina, w której znajdował się skarb, położona była pod kabiną kapitana. Wentylatory zaś musiały przechodzić tuż obok tych kabin.
Rozszerzając uderzeniami siekiery wąski otwór nadludzkimi wysiłkami dotarł po przewodach wentylacyjnych do salonu pierwszej klasy. Widok trupów, zastygłych w najdziwniejszych pozach, nie robił na nim już żadnego wrażenia.
W suficie salonu znajdowały się małe okienka, które zamknięto w czasie burzy. Przez te okienka można było z łatwością przedostać się do tylnych kabin okrętu.
Dotarł wreszcie do kabiny kapitańskiej, oddzielonej tylko cienką ścianką od kabiny Wrighta. Obydwaj ci ludzie mieli powierzoną straż nad skarbem znajdującym się pod nimi. Lord Lister podniósł dywan, przymocowany gwoździami do podłogi, znalazł pod nim jakąś klapę: otworzył ją jednym z kluczy, które znalazł w walizie Foxa. Pod podłogą znaj dowała się skrytka, której istnienia nikt nie mógłby się domyśleć. Stało tam osiem skrzyń, średniej wielkości, obitych żelazem i opatrzonych inicjałami Banku Anglii. Skrzynie te, z których każda zawierała złote sztaby, przedstawiały wartość kilkunastu miljonów funtów sterlingów.
Lord Lister zatelefonował natychmiast przyjacielowi, że odnalazł skarb. Starał się następnie wyjąć jedną ze skrzyń.
Napróżno, ciężar był zbyt wielki na jego siły.
Lord Lister przedostał się na pokład i spostrzegł że i tu ściany okrętu uszkodzone były znacznie na skutek wybuchu kotła. Kilkoma uderzeniami siekiery utorował sobie bezpośrednie przejście. Dał znad Charleyowi, że zamierza wyjść już na powierzchnię. Zdjął ciężary i począł posuwać się ku górze.
Charley z radością pomógł mu wgramolić się na barkę.
— Zmęczyłeś się Edwardzie? — zapytał.
— Zupełnie nie. Mógłbym jeszcze dość długo przebywać pod wodą, ale postanowiłem odpocząć. Pozatym brakło mi pewnej koniecznej rzeczy.
— Jakiej mianowicie?
— Paczki płótna, którą tam widzisz. Pokażę ci później do czego mi będzie ona potrzebna, a teraz pragnę odpocząć kwadrans przed dalszą pracą.
Charley Brand zabrał się do przygotowania do nowego zejścia.
Po upływie kwadransa lord Lister podniósł się, naciągnął kask, zabrał paczkę z płótnem i metalowy walec ze zgęszczonym powietrzem. Powoli zanurzył się w morzu.
Paczkę z płótnem przymocowaną do metalowego cylindra położył tuż obok okrętu. Elektryczną latarką oświetlił bok okrętu w miejscu, w którym ukryty był skarb. Znajdowało się ono niezbyt wysoko. Ażeby doń się dostać Raffles użył nader prostego sposobu. Strój nurka składał się z wielu woreczków z powietrzem, mających połączenie z głównym zbiornikiem powietrza i napełniających się przez otwarcie klapy. Gdy woreczki te napełniały się powietrzem, objętość nurka powiększała się i łat wiej wznosił się do góry. Przy wypuszczaniu powietrza nurek opadał w dół. Lord Lister wyzyskał tę okoliczność i powoli wzniósł się aż do otworu, który przebił wychodząc z kabiny kapitana.
Jeszcze za pierwszym razem zauważył wiszącą nad tym miejscem kotwicę oraz zwój sznura. Przyjrzał się jej bliżej. Funkcjonowała bez zarzutu. Lord Lister bez trudu wciągnął przez okienko kabiny część sznura kotwicy do środka. Przywiązał sznur do żelaznego obicia jednej ze skrzyń. Następnie wypełzł z kabiny i poruszył mechanizm kotwicy. Lina wyprężyła się, pociągając za sobą ciężką skrzynię. Po chwili skrzynia zbliżyła się do okienka kabiny. Lister wypchnął ją przez to okienko. W parę minut po tym znajdowała się już na dnie morskim.
Nowe trudności nastręczały się przy wydobyciu jej na powierzchnię. Lister rozwinął wówczas paczkę płótna. Był to balon z nieprzemakalnej ma-