Strona:PL Lord Lister -09- Fatalna pomyłka.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.
7

les. — Jest to broń lepsza, niż pałka policjanta. Mam do niej największe zaufanie. Ale niechże pan wejdzie ze mną! Nie może pan stać na dworze podczas tego zimna. Proszę do mnie, na kieliszek koniaku i na papierosa. Nie mam dziś ochoty do snu. Niech się pan nie obawia kompromitacji. Nie ma dowodów, że zna pan moje właściwe imię i nikt nie poczyta panu za złe, godzinki spędzonej w towarzystwie hrabiego Selfara.
Z tymi słowy Selfar z doskonałym spokojem zbliżył się do drzwi wejściowych i zadzwonił
— Cóż nowego, Jean?
— Nic, panie hrabio
— Żadnych listów?
— Nie.... Przesunąłem lustro, aby jaśnie pan mógł rozebrać się bez trudu.
Hrabia Selfar obrzucił bystrym spojrzeniem swego lokaja, otworzył drzwi do salonu i poprosił doktora Marchnera, aby wszedł.
Sam zaś poszedł prosto do sypialni. Zgodnie ze swym zwyczajem, sprawdził, czy wszystko jest w porządku.
Ku swemu wielkiemu zdumieniu, ujrzał w lustrze naprzeciwko parę zabrudzonych męskich butów.
Uśmiechnął się i wrócił do salonu, nie zamykając za sobą drzwi.
W ten sposób mógł z salonu widzieć, to co się działo w sypialni.
— Niech się pan czuje jak u siebie w domu, drogi doktorze — rzekł, nalewając mu wino. — Może cygaro? Jak się panu u mnie podoba?
Doktór Marchner zdradzał niepokój. Wstał z krzesła, zbliżył się do okna i spojrzał na ulicę.
— O bardzo drogi hrabio — rzekł — Ślicznie tu u pana.
— Piękna noc... Często godzinami spoglądam na usiane gwiazdami niebo... Winien mi pan jednak pewne wyjaśnienie.... Proszę nie uważać tego za niedyskrecję: jestem trochę filozofem.... Chciałbym wiedzieć, dlaczego przy pańskiej inteligencji oddał się pan zgubnemu nałogowi hazardu?
Doktór Marchner spodziewał się tego zapytania.
— Miałem zamiar sam panu wyjaśnić tę sprawę. Jeli chodzi o mnie, nigdy nie popełniłbym szaleństwa, aby zasiąść do gry. Nie dałbym również nakłonić się do tego memu przyjacielowi Hoppowi, który dziś o mało nie pchnął mnie do samobójstwa. Prawdziwy motyw jest całkiem inny. Kocham pewną biedną dziewczynę, jest biedna i należy do klasy ciężko pracujących robotników, do klasy, którą brak pracy popycha na dno skrajnej nędzy. Magda Werner kocha mnie i uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi. Byłbym gotów na pokonanie wszystkich przeszkód, bylebym mógł poślubić mą ukochaną. Choć jest ona tylko prostą dziewczyną z ludu, cenię ją więcej, niż księżniczkę krwi. Czystość uczuć, łączy się w niej ze szlachetnością duszy. Być może kpi pan sobie ze mnie, ale dzień, w którym poprowadzę ją do ołtarza, będzie najszczęśliwszym dniem w moim życiu.
— Niestety, wpadłem na tę nieszczęsną myśl... — Resztę wie pan już sam.
Hrabia Selfar skończył palić swe cygaro.
— Tak, nędza to zły doradca...
Nagle zerwał się:
— Powiedział pan: „Magda Werner“, doktorze?
— Tak. Czy pan już o niej słyszał? Jeszcze dwa dni temu ojciec jej pracował w fabryce Hoppa. Pod jakimś pretekstem został wydalony..

— Nowa krzywda, którą naprawimy w najbliższych dniach — rzekł hrabia Selfar. — Proszę mi zostawić pański adres. Otrzyma pan ode mnie rychłą wiadomość.

Doktór Marchner wyszedł. Nie liczył coprawda na otrzymanie od hrabiego jakiegoś znaku życia. Znajdował się w bardzo przykrej sytuacji. Pochodził z zubożałej rodziny, która szarpnęła się, aby mu umożliwić studia. Obecnie znajdował się w sytuacji bez wyjścia.
Zaledwie zdążył zrobić kilka kroków, gdy usłyszał przeraźliwy gwizdek. Przyśpieszył kroku, aby nie widzieć, jak policja będzie aresztowała jego dobroczyńcę.
W między czasie hrabia Selfar zadzwonił na swego służącego, aby sprzątnął ze stołu.
— Możesz się już położyć, Jean.
— Dziękuję jaśnie panu.
Hrabia Selfar udał się do swej sypialni, przyćmił światło i usiadł w fotelu, znajdującym się tuż naprzeciw łóżka.
— Powiedz no przyjacielu, czy nie czytałeś napisu „Proszę wycierać nogi“? Zabrudziłeś mi całą podłogę!
Nie było odpowiedzi.
— Czy słyszysz mnie, przyjacielu Marholm?
— Czy pan się do mnie zwraca? — odpowiedział mu głuchy głos z pod łóżka.
— Do kogóżby innego? Ale wyjdźże raz z pod mego łóżka. To nie miejsce dla inspektora policji. Porozmawiamy spokojnie.... Mam wrażenie, że przy szedłeś do mnie z rewizytą po ostatniej mej wizycie u Hoppa?
Marholm z czerwoną twarzą, zdyszany, wylazł z pod łóżka i zbliżył się do Selfara:
— Ponieważ mnie pan odnalazł, przystąpmy odrazu do sprawy. W imieniu prawa aresztuję pana.
Selfar zaśmiał się.
— W gorącej wodzie jesteś kąpany! Usiądźże trochę, jesteś zmęczony. Napijemy się odrobinę koniaku.
— Nie używam alkoholu i proszę ze mną nie żartować. Jeszcze raz powtarzam, że jest pan moim więźniem.
Nigdy jeszcze nie ustąpiłem policji — rzekł Raffles. Czemu jednak jesteś w tak złym humorze?
— Jeszcze raz powtarzam, że jest pan mym więźniem.
Marholm chcąc dać umówiony znak gwizdkiem, zbliżył się do okna.
Wówczas hrabia Selfar wyprostował się nagle i przybrał groźną postawę.
— Nie mogę panu pozwolić, inspektorze Marholm, na gwizdanie w mym mieszkaniu — rzekł zimny tonem. — Żałuję niezmiernie, że muszę być w stosunku do pana niegrzeczny. Rozumie pan chy-