Strona:PL Lord Lister -10- W ruinach Messyny.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.
4

dziestego wieku. Niektóre z nich znajdują się jeszcze w starym pałacu w Messynie.
— Doskonale się składa. Będziesz szkicował wszystko, co ci wpadnie w oko. Dam ci zaraz mój aparat fotograficzny.
Lord Lister udał do drugiego pokoju, aby wyjąć aparat ze szafy. Zbliżył się do okna, wychodzącego na ogród aby przy świetle sprawdzić, czy aparat dobrze funkcjonuje. Pokój był jasno oświetlony elek trycznością.
W tej chwili dał się słyszeć odgłos strzału. Kula ze świstem wpadła przez okno i, ocierając się nieledwie o głowę Listera, utkwiła w przeciwległym murze. Lord sięgnął po rewolwer i wypalił w kierunku skąd padł strzał. Następnie otworzył szeroko okno, wyskoczył na ziemię i z dymiącym jeszcze rewolwerem w ręce rzucił się w pogoń za bandytą.
Finori zamierzał właśnie uczynić to samo, gdy do pokoju wszedł Charley.
— Co się stało? Kto strzelał? — zapytał bez tchu.
— Niech pan nie pyta o nic — odparł markiz. — Kula ta przeznaczona była dla mnie. Lister jest mym zbawcą. Nie możemy jednak zostawić go samego w pościgu za bandytą. Naprzód! Do parku!
Obydwaj mężczyźni wyskoczyli przez okno zręcznie jak koty. W tej samej chwili w parku rozległy się strzały.

Odpowiedź sycylijskiej Sybilli

Na wschód od Strandu, arystokratycznej dzielnicy Londynu, ciągnie się wzdłuż brzegów Tamizy dzielnica doków, składów, pełna uliczek wąskich i krętych, w które nawet najdzielniejsi agenci Scotland Yardu zapuszczają się niechętnie.
Jakiś bardzo elegancko ubrany człowiek w kapeluszu o szerokim rondzie, głęboko nasuniętym na oczy, i w jedwabnym szalu, osłaniającym od chłodu jego szyję i dolną część twarzy, szybkimi krokami zbliżał się do domu, na którym widniał mały szyldzik: „Sybilla z Messyny“.
Człowiek ten był widocznie dość częstym gościem tego domu, gdyż nie czytając nawet szyldu wszedł do środka i począł posuwać się naprzód ciemnym korytarzem. Doszedłszy do jakiegoś ciemnego pokoju, zamknął starannie drzwi za sobą na klucz. Przez szparę w przeciwległych drzwiach dostrzegł światło w sąsiednim pokoju. Począł słuchać: Była to rozmowa pomiędzy mężczyzną a kobietą. Nie zapalając światła, szybko zdjął buty. Zbliżył się po cichu do drzwi i nacisnąwszy guziczek odsłonił malutkie okienko, znajdujące się w drzwiach na wysokości jego głowy. Jasne światło padło na jego twarz o niemiłym grymasie i ostrych zniszczonych rysach.
— Il maledetto! — syknął z wściekłością. — Miał odwagę jednak przyjść tu! Tym lepiej. Zbliża się godzina naszych porachunków.
Pokój, który obserwował, miał wygląd fantasty czny i ponury. Był to bowiem pokój wróżki. Ściany jego przykryte były czarnymi zasłonami, na których wymalowane były białą farbą trupie głowy, piszczele żmije i inne znaki kabalistyczne. U pułapu chwiały się zawieszone wypchane sowy, puszczyki, nietoperze. Wszędzie panował tajemniczy półmrok. Przez malutkie okienko o zielonej szybie wpadało mdłe, sine światło. Ponad krzesłem, na którym królowała Sybilla, wisiała mapa planet. Po prawej i po lewej stronie stały dwie prawdziwe trupie czaszki i piętrzyły się ogromne grube książki.
Sybilla, ubrana na czarno, w jedwabnej masce na twarzy, zajęta była tasowaniem kart. Tuż obok niej siedział szczupły młody człowiek, w opasce żałobnej na ramieniu. Zwrócony był plecami do obserwującego tę scenę mężczyzny.
— Słuchajmy uważnie — szepnął mężczyzna ten do siebie. — To on, to ten przeklęty! Przyszedłem w samą porę, aby się go pozbyć na zawsze.
Wzrokiem pełnym nienawiści obrzucił mężczyznę w żałobie. W prawej jego ręce błysnął sztylet.
Głosem monotonnym, który stopniowo dopiero nabierał barwy, rozpoczęła Sybilla swą przepowiednię:
— Wierz słowom Sybilli, młody człowieku — rzekła. — Widzę przed sobą nieszczęście, które cię spotkało niedawno. Pociesz się jednak. W niedalekiej przyszłości spotka cię ogrom szczęścia. Odbędziesz wielką podróż. Słyszę ryk fal, odgłosy burzy i wzywania pomocy. Ale tak, jak kiedyś Ulissesa wy bawiła bogini, tak i ciebie dobra wróżka o czarnych włosach uchroni od niebezpieczeństwa... Los ci sprzyja, mój młody, żądny wiedzy człowieku! Naprawi on zło, które cię spotkało. Szczęśliwy, kochany, sławny w sztuce umrzesz w swej ojczyźnie w bar dzo podeszłym wieku.
Sybilla zamilkła. Młody człowiek podniósł się.
— Dziękuję pani. Nie oczekiwałem podobnych rewelacyj. Oto pięć funtów — rzekł rzucając na stół pieniądze niedbałym ruchem. — Chętnie potroiłbym tę sumę, gdyby zechciała mi pani udzielić paru informacyj o nieszczęściu, które mnie dotknęło.
Sybilla chciała odmówić, gdy nagle ujrzała skierowaną ku sobie lufę rewolweru.
— Jeśli znasz koniec historii, Sybillo, musisz znać i jej początek. Mów, lub umrzesz. Czy markiz Finori nie żyje? Jeśli żyje, cóż się z nim stało? Wiedz, kobieto, żeś się sama zdradziła.
Wróżka zerwała się przerażona i mimowoli spojrzała w kierunku drzwi. Widząc otwarte okienko, odetchnęła z ulgą. Człowiek w żałobie odwrócił się nagle i strzelił w kierunku judasza.
— Cezary, Cezary! — krzyknęła przerażona kobieta — Na pomoc!
Drzwi otwarły się. Kula chybiła celu. Szpieg rzucił się z podniesionym sztyletem na mężczyznę w żałobie. Mężczyzna ten jednak spostrzegł w porę niebezpieczeństwo, schylił się przed ciosem i rękojeścią rewolweru uderzył przeciwnika swego w twarz. Włoch krzyknął i zachwiał się.
Młody człowiek ustawił się w ten sposób, aby móc jednocześnie mieć na oku Sybillę i człowieka nazwanego Cezarym. W lewej ręce trzymał siedmio strzałowy rewolwer.
— Ręce do góry... Nie ruszać się, bo wystrzelam was jak wściekłe psy — zawołał nieznajomy, grzmiącym głosem — Czy mam raz jeszcze powtórzyć moje żądanie, signora? — dodał gotów do strzelania z obu rewolwerów.
— Cezare! Do mnie! na scenę! — zawołała kobieta — Chodź prędzej, zdążysz!
Zanim młody człowiek zrozumiał, co słowa te mogły oznaczać, Włoch jednym skokiem znalazł się na podniesieniu i kula młodego człowieka utkwiła w murze.
Dał się słyszeć nagle szczęk kół i łańcuchów. Człowiek w żałobie chciał się również dostać na podniesienie, lecz w jednej chwili znikło ono w otworze ściany, pociągając za sobą oboje ludzi, stół na którym