Strona:PL Lord Lister -13- Złodziej okradziony.pdf/18

Ta strona została przepisana.

ka Stahla skręciła w Leipziger - strasse, poczem raz jeszcze z całą szybkością zawróciła w kierunku Potsdamer-Platz, gdzie ruch o tej porze był szalony. Nagle szofer taksówki ściganej zahamował. Spojrzał w tył: Klient jego zniknął. W parę chwil po tym taksówka Hofmana zrównała się ze stojącym autem. Komisarz Hofman wyskoczył na ulicę. Na widok zniknięcia Holendra Hofman chwycił się za głowę.
— Czy nie woził pan przed chwilą jednego pana z czarną brodą, w długim ciemnym palcie? — zapytał szofera taksówki Stahla.
— Tak odparł szofer.
— Ścigam go od początku jazdy — rzekł komisarz, okazując swą legitymację. Gdzie on wysiadł?
— Nie mam pojęcia.
— Niemożliwe. Nie traćmy czasu. Jeszcze raz pytam: gdzie wysiadł ten pan?
— Ależ ja nie wiem, panie komisarzu. Musiał wyskoczyć podczas przymusowego postoju na Potsdamer Platz. Kiedym się odwrócił, byłem zdziwiony nie widząc nikogo...
— Jaki adres dał klient?
— Kiedy wsiadł, dał mi dziesięć marek i kazał jechać jaknajszybciej na Potsdamer - Platz. Gdyśmy tam przybyli, wskazał na auto stojące przed nami i kazał jechać za nim. Wóz skręcił w Bellevue strasse. Pojechałem za nim. Gdym się odwrócił w środku nie było już nikogo.
Opowiadanie szofera brzmiało zupełnie wiarogodnie. Cóż było robić? Hofman zapłacił swemu szoferowi i przesiadł się do taksówki Stahla. Kazał się wieźć z powrotem na Potsdamer Platz. Napróżno jednak przeszedł wszystkie pobliskie kawiarnie, rozpytując kelnerów. Nikt nie widział jegomościa odpowiadającego podanemu przez komisarza rysopisowi.
Zadzwonił do Prefektury Policji i kazał natychmiast udać się Lehnerowi na dworzec Potsdamski. Sam również udał się na ten dworzec, w nadziei przychwycenia Holendra. Po kilku minutach zjawił się tam Lehner. Hofman odesłał go z kolei na dworzec Anhalcki, polecając przeszukać dokładnie wszystkie zakamarki.
Stahl jednak zniknął bez śladu.
— Słuchajcie, Lehner — rzekł Hofman — a może Stahl powrócił najspokojniej do swego mieszkania? Musiał tam pozostawić swoje bagaże. Biegnij na Kant strasse. Ja tam przyjdę za parę minut.
Lehner podążył na Kant strasse, podczas gdy Hofman wrócił do Prefektury Policji. Oczekiwała go przykra niespodzianka: na biurku swym zastał nakaz aresztowania Holendra.


Ucieczka

Hofman za pomocą telegrafu zawiadomił wszystkie stacje berlińskie oraz miasta pograniczne o rozesłanych listach gończych i podał do wiadomości rysopis Stahla. Zakończywszy związane z tym czynności wsiadł do tramwaju idącego w kierunku Kant-Strasse.
— W jakiż sposób u licha udało mu się czmychnąć z taksówki?
Było to conajmniej dziwne. Hofman nie spuszczał oczu z automobilu a mimo to nie zauważył nic szczególnego. To samo było z szoferem jego taksówki. Najciekawsze jednak, że i szofer taksówki Stahla nie uchwycił momentu wysiadania, choć Holender musiał otworzyć i zamknąć drzwiczki.
Jedna rzecz jednak była pewna: fakt, że Stahl był winny. Czemóżby inaczej uciekał? Niezawodnie musiał spostrzec, że jest strzeżony.
Komisarz Hofman wyskoczył z tramwaju i udał się do domu w którym zamieszkiwał Holender.
Lehner stał na swym posterunku.
— Nie wydaje mi się, aby Stahl wrócił — rzekł
W oknie jego pokoju od czasu do czasu pojawia się głowa jego gospodyni.
— Dobrze. Wejdę do niej — odparł Hofman. — U licha, nie mógł przecież ulotnić się! Musimy go gdzieś w pobliżu znaleźć.
Wchodząc po schodach komisarz policji wyobrażał sobie zdziwienie dobrej kobiety, gdy wyjaśni jej cel swej wizyty. Zadzwonił i przybrał surową minę. Ktoś drobnymi kroczkami zbliżył się do drzwi. Na progu ukazała się kobieta o pełnych kształtach i siwiejących włosach.
— Chciałbym pomówić z panią Schmidt?
— To ja, proszę pana. Czym mogę panu służyć? Hofman wymienił swe nazwisko i wyjaśnił co go tu sprowadza. Pani Schmidt zadrżała.
— Przychodzę w sprawie jednego z pani lokatorów. Jest on poszukiwany przez policję.
— Czyż to możliwe? — zawołała pani Schmidt — Wyglądał tak dystyngowanie. I pomyśleć, że jest się zmuszoną nocować pod jednym dachem z przestępcą. Być może ze zbrodniarzem!...
Zemdlina osunęła się na kozetkę. Jeszcze mi tylko tego brakowało! — rzekł Hofman.
Usiadł obok pani Schmidt, próbując ją cucić. Szybko przyszła do siebie i spojrzała na komisarza przerażonym wzrokiem.
— Proszę się uspokoić — rzekł Hofman — Czy może mi pani teraz odpowiedzieć na pewne pytania?
Pani Schmidt skinęła głową.
— Gdzie jest pan Stahl?
Pani Schmidt spuściła oczy i odparła cicho:
— Nie ma go. Wyjechał dziś rano.
— Tak nagle? Sądziłem, że miał wyjechać jutro
— Z początku istotnie miał ten zamiar. Dziś rano jednak otrzymał ważne listy wzywające go do natychmiastowego powrotu. Tłumaczył się ważnymi sprawami.
— Czy istotnie listy te przyszły? — zapytał komisarz.