Strona:PL Lord Lister -18- Eliksir młodości.pdf/6

Ta strona została przepisana.
ELIKSIR MŁODOŚCI
Zakochany starzec

— Możesz śmiać się dowoli, Charley... Naprawdę komiczna historia! Pomyśleć, że naszemu staremu Fredowi zachciało się na schyłku życia amorów! Fred, wzór wierności i służbistości, biega jak opętany za dwudziestoletnią dziewczyną... Chłopisko dobrze już pod sześćdziesiątkę! Daje się wciągnąć w sidła znanego oszusta, sławnego lekarza-cudotwórcy z Oxford-Street i płaci za „Eliksir młodości księcia de Saint-Germain“ prawdziwie bajońskie sumy! Podziwiam tylko bezczelność tego śmiałka, który odważa się pisać do mego Freda podobne listy...
Lord Lister wygodnie rozparty w fotelu wyciągnął do swego sekretarza, Charleya Branda, list, który przyszedł z poranną pocztą. Zaadresowany był do starego lokaja Freda i lord Lister otworzył go przez pomyłkę, a może być, że umyślnie.
— Przeczytaj głośno, Charley... Chce przestudiować lepiej styl doktora i wbić go sobie w pamięć. Może mi się to przydać.

Drogi Panie! — rozpoczął Charley.
Boleję niezmiernie nad faktem, że eliksir mój nie oddziałał na fizyczną stronę pańskiej osoby tak, jak należało się tego spodziewać. Nie mogę niestety zadośćuczynić pańskiej prośbie o zwrot 5 funtów, zapłaconych mi za flakon. Zwracam panu uwagę, że na etykiecie istnieje wzmianka o tym, że nie gwarantuje za natychmiastowy skutek. Wypadki poszczególne wymagają poważnych badań i specjalnego leczenia. Preparat mój jest bardzo skuteczny i mogę panu okazać listy dziękczynne. Jeśli nie oddziałał na pana w przewidzianym terminie — to prawdopodobnie nie zastosował się pan ściśle do moich przepisów.
Radzę więc panu kontynuowanie mej metody. W drodze wyjątku, dostarczę panu następny flakon po cenie ulgowej.
Proszę przyjąć wyrazy szacunku
James Knox
Doktór medycyny
Specjalista w zakresie odmładzania.

— Piękny list, drogi chłopcze — zaśmiał się Raffles, gdy Charles skończył czytanie i z niesmakiem odrzucił list na biurko. — Co powiesz o tej sprawie? Mam ochotę zająć się tym gentlemanem.
— Zupełnie słusznie — odparł Charley. — Tego Knoxa znam z pism od kilku lat. Klientela jego rekrutuje się z najszerszych warstw londyńskich. Bez szemrania płacą rozmaici podstarzali panowie bajońskie sumy za cudowny lek, spreparowany z ekstraktu orzecha kokosowego. Tu jednak w wypadku naszego Freda mister Knox przebrał miarę. Należałoby unieszkodliwić tego osobnika jak najprędzej...
— Jestem tego samego zdania — rzekł lord Lister. — Od czasu naszego powrotu ze Szkocji zdawałem sobie sprawę, że z naszym Fredem coś jest nie w porządku. Kuracja doktora-cudotwórcy niebardzo poszła mu na zdrowie.
Lord nacisnął dzwonek.
Do pokoju wszedł Fred, stary lokaj, służący w służbie lorda od najwcześniejszych dni jego dzieciństwa.
— Cóż to, Fredzie? — zapytał lord, spoglądając na niego dobrotliwie. — Jak widzę twój eliksir młodości niebardzo ci służy?
— Jaśnie pan raczy żartować — odparł służący. — Ja zaś tak źle się czuję, że nie mam najmniejszej ochoty do żartów. — Z jękiem schwycił się za brzuch.
— Głowa mi płonie, męczą mnie straszne boleści. Mam wrażenie, że połknąłem strychninę lub inna jakąś truciznę. Żeby diabli porwali tego przeklętego doktora.
— Zgadzam się z tym pobożnym życzeniem — odparł Lister. — Nie mogę jednak zrozumieć, jak człowiek w twoim wieku, w pełni władz umysłowych, pada ofiarą podobnego oszusta.
— Ooo... te kolki — jęknął Fred. — Wszystkiemu winna ta zwariowana Mabel... ooo... jak boli... Najpierw mówiła, że jestem miły i przystojny, że będzie ze mnie świetny mąż... Potem zaś, wyśmiewała się ze mnie, mówiąc, że daleko mi do pierwszego lepszego młodzika... Zezłościłem się i postanowiłem zwrócić się do cudownego doktora...
— All right, Fred — rzekł lord z uśmiechem. — Nietylko ty jeden padłeś ofiarą. Nasz cudotwórca