Strona:PL Lord Lister -19- Sensacyjny zakład.pdf/9

Ta strona została przepisana.

nad sposobami zdobycia gotówki. Wiem, że jeśli chcę, zdobędę tyle ile trzeba.
— Ale jak? Pomyśl o sumie: toż to majątek.
Przechodzili obok nowowybudowanego domu. Raffles obejrzał go i zatrzymał się nagle.
— Hola, czy nie widzisz, że tu właśnie tkwi ukryty majątek? Czyste złoto!
— Gdzie? — zapytał Charley Brand ze zdziwieniem.
— Tutaj — odparł lord Lister, biorąc kamień do ręki.
— Charley miał wrażenie, że przyjaciel jego za dużo wypił. Uśmiechnął się i rzekł z zakłopotaniem
— Pozwól sobie powiedzieć, że to jest zwykła dachówka.
— Tak jest. Nawet bardzo mocna, angielska dachówka, wyrabiana w Szkocji. Zechciej wziąć jedną z nich. Ja uczynię to samo.
Ludzie, którzy ich mijali, spoglądali na nich ze zdziwieniem. Wyglądali jak gdyby wracali do domu pod dobrą datą. Charley ze wstydem odwracał głowę. On również przekonany był, że jego przyjaciel był porządnie wstawiony.
— Nazajutrz rano Raffles i jego przyjaciel czytali gazety.
— Szkoda, rzekł Charley — Gazety od kilku tygodni nie piszą o tobie. Poprostu nie mam co z nich wycinać i od dłuższego czasu moja kolekcja artykułów o tobie nie powiększyła się ani o jotę.
— Sprawia mi to niesłychaną przyjemność — rzekł Raffles, składając gazetę. — Lubię antrakty... Należy umieć się oszczędzać. Codzienność jest wrogiem zainteresowania... Masz najlepszy przykład z miłością. Kobieta interesuje cię aż do chwili, gdy ją zdobędziesz.
— Możliwe — odparł Charley. — Mógłbym ci jednak dowieźć, wielki Rafflesie, że kobiety są równie niezbędne jak papierosy dla palacza. Kocha się je zawsze tak samo.
— Hipp, hipp, hura! — Rzekł Raffles — proponuję wypić za twoje zdrowie.
— Dziękuję, wolę poczekać do wieczora... Powiedz mi lepiej, jak wygląda sprawa twego przyjaciela, sir Waminghousa. Jeszcze dziś boli mnię ręka od dźwigania dachówek po nocy.
— Zły znak... Musisz uprawiać więcej sportu. Mam zamiar bowiem wysłać cię dziś wieczór, abyś mi przyniósł większą ich ilość.
— Niech mnie Bóg ma w swojej opiece. — Przeraził się Charley. — Mam nadzieję, że nie mówisz tego na serio? Może zaproponujesz mi jeszcze przyniesienie belek, stropów drzwi i okien? Może chcesz sobie z tego materiału wybudować sam willę?
— O nie... Tym nie mniej nie zwolnię cię z obowiązku przyniesienia mi dachówek.
— Po jakie licho są ci one potrzebne?
— Powiedziałem ci... Mam zamiar dać temu biedakowi Warninghousowi 15.000 funtów.
— W dachówkach?
Charlej Brand spojrzał na swego przyjaciela wzrokiem, w którym malowała się obawa o jego zmysły.
— Czy wyobrażasz sobie, że przyniosę aż tyle dachówek, że wartość ich wyniesie 15.000 funtów szterlingów?
— Nie wyobrażam sobie, abyś tyle mógł znaleźć w całym Londynie.
— Diabli wiedzą, co masz na myśli!
— Pozwól mi tylko coś obliczyć — lord Lister wziął do ręki ołówek. — Waga jednej dachówki wynosi sześć funtów... Potrzeba mi więc... 120 funtów wynosi 20 dachówek... 120 funtów złota przedstawia wartość około 200.000 funtów szterlingów. Ponieważ mamy już dwie dachówki, będziesz musiał aż do wieczora dostarczyć mi jeszcze osiemnaście.
— Też zajęcie! Czy naprawdę muszę pójść na ulicę i wziąć z pierwszej lepszej budowli 18 dachówek?
— Tak właśnie będziesz musiał postąpić,
— A gdzie się je ułoży?
— W moim biurku.
— W twoim biurku? Pytam poraz ostatni: co masz zamiar z nimi zrobić?
— Ależ Charley twoje zadanie polega tylko na przyniesieniu dachówek.
— Dobrze, będziesz je miał! Po raz pierwszy w życiu szłyszę, aby z dachówek wyrabiano złoto.
— Well, nauczę cię tej sztuki... Jeszcze jedną funkcję ci polecę. Wczoraj został zawarty dziwaczny zakład pomiędzy mną, a lordem Parkinsem o naszego kochanego Baxtera.
— Charley wzdrygnął się.
— Nie lubię tego człowieka — rzekł. Razi mnie to nazwisko.
— Wiem o tym — odparł Raffles z uśmiechem. — Masz śmieszne przesądy na temat policji. Wydaje ci się, że jedyna ich myśl to walka z przestępcami mojego pokroju. Mylisz się: Policjant też jest człowiek i myśli przedewszystkim o pensji, własnym bezpieczeństwie i awansie... O przestępcach myśli wtedy, jeśli nie może wymigać się od pracy.
Raffles zapalił papierosa.
— Wracając do rzeczy — rzekł — Chcę doprowadzić do tego, aby lord Parkins przegrał.
— Czy mogę wiedzieć o coście się założyli?
— Oczywiście: powiedziałem, że Raffles mógłby z łatwością kazać zaaresztować inspektora policji Baxtera w samym Scotland Yardzie. Od dwuch lat usiłuje on bezskutecznie schwytać niebezpiecznego ptaszka Johna C. Rafflesa. Pragnę chwilowo odwrócić role.
— Goddam! — krzyknął Charley Brand. — Nie odważysz się przecież na takie szaleństwo.
— Ironiczny uśmieszek pojawił się na wargach Rafflesa.
— John C. Raffles potrafi dokonać jeszcze trudniejszych rzeczy. — odparł; — A teraz ubieraj się i idź. Przyniesiesz ze sobą dwie belki metrowej długości o średnicy ośmiu centymetrów.
— Oho! — odparł Charley — Przeczułem odrazu, że to się tak skończy.
— Potrzeba mi dalej — ciągnął Raffles — kilku desek dwumetrowej długości, paczki sznura, młotka, piły i klepek.
— Czy chcesz tu urządzić warsztat ślusarski?
— Coś w tym rodzaju — mruknął Raffles — przynieś mi tymczasem tom encyklopedii zawierający literę „G“. Chcę zobaczyć tam pewne szczegóły gilotyny.
Charley znowu podskoczył.
Czy nie zamierzasz zgilotynować Baxtera?
— Nie mam tego zamiaru. Mój nóż będzie drewniany. W ten sposób nie można zabić nawet najsłabszego zwierzęcia. Wystarczy jednak dla Baxtera...
— Po raz pierwszy w mym życiu otrzymuję od ciebie tak dziwne zlecenia — rzekł Charley na odchodnym — Czy nie lepiejby było udać się do lekarza? Aby zbadał twe nerwy?