Strona:PL Lord Lister -42- Odzyskane dziedzictwo.pdf/6

Ta strona została przepisana.
Odzyskane dziedzictwo
Wskrzeszony do życia

Do gabinetu adwokata Windhama wpadł, jak burza, jakiś młody człowiek. Adwokat drgnął i spojrzał na wchodzącego bezceremonialnie gościa z wyraźnym niezadowoleniem.
Klient rzucił na biurko adwokata telegram.
— Proszę, niech pan przeczyta! — zawołał zdyszanym głosem. — Niech mi pan powie, czy ta nowina jest prawdziwa? Ten telegram przyszedł wczoraj do Woodhause.
Adwokat spojrzał na młodego człowieka o chorobliwym wyglądzie, poczem sięgnął po depeszę.
— Czy to możliwe! — powtórzył. — Wiadomości, któreśmy otrzymali, były zupełnie jasne. Bratanek starego baroneta zmarł przed kilku laty w Brazylii. Stwierdzono nawet, że zginął na wojnie z Argentyną.
— A więc ten telegram kłamie. Widzi pan: twierdzi się wyraźnie, że bratanek baroneta znajduje się w chwili obecnej na pokładzie okrętu, zdążającego do Anglii. Co robić?
— Tak, co robić? powtórzył adwokat, chodząc nerwowo po pokoju. — Zwracam się z tym pytaniem do prana, sir Campbell. A co będzie z moimi pieniędzmi?
Młody człowiek zwrócił ku adwokatowi swą kościstą twarz, z głęboko osadzonymi oczami.
— Z pańskimi pieniędzmi? — powtórzył ironicznie. — Jeśli Harry Douglas powróci, wszystko jest stracone. Wie pan o tym również dobrze, jak ja. Dziedzictwo przypadnie jemu. Wyobrażałem sobie, że gdy ruszył w dalekie podróże, wuj wydziedziczył go. Ale ten stary wariat posiadał zbyt miękkie serce. Czując zbliżającą się śmierć, sporządził ten oto testament. Wszystkie moje nadzieje spoczywały na założeniu, że Henry nie żyje, Wówczas ja stałbym się dziedzicem Woodhause... Tymczasem teraz...
— Nie wiem sam, co mam panu poradzić — odparł adwokat. — Z depeszy tej wynika, że mamy do czynienia ze zjawą z tamtego świata. Nie uważam tym samym, aby rachunki nasze były wyrównane. Musi mi pan zwrócić, sir Campbell, pożyczone sumy. Nie mam zamiaru tracić wszystkiego, co posiadam.
— Z pustego i Salomon nie naleje — odparł Campbell. — Może zechce mnie pan przyjąć w zastaw?
Żart ten nie zdołał rozproszyć złego humoru adwokata.
— Żądam moich pieniędzy — powtarzał, spacerując po biurze tam i z powrotem.
— Gdybym mógł przewidzieć to, co nastąpi, nie pożyczyłbym ani grosza.
— Rozpacz nic tu nie pomoże — odparł młody człowiek. — Oczekuję pańskiej rady. Depesza ta została nadana w Marsylii. Należy przypuszczać, że kuzyn mój znajduje się na pokładzie okrętu, który idąc z Brazylii, zatrzymuje się w rozmaitych portach. Pasażer znaduje się prawdopodobnie w drodze do Calais, skąd przeprawi się do Anglii.
— Słusznie — odparł Windham, chodząc nerwowo po pokoju. — Wiadomości pańskie są dokładne. Cóż to nam jednak pomoże, sir Campbell? Jakże mogę panu pomóc? Sir Douglas zabrał z sobą prawdopodobnie wszystkie dowody, stwierdzające jego prawa. Przypuszczalnie wybrał się w podróż po to, aby się pogodzić ze swym wujem. Śmierć baroneta jest zbyt świeżą, aby wiadomości o niej zdążyły dotrzeć do niego. Gdy się tylko dowie, że stary nie żyje, okaże swoje dokumenty. Otworzy się testament, a wówczas... jestem zrujnowany. — Pieniądze, które panu pożyczyłem straciłem bezpowrotnie.
— Niech się pan uspokoi — rzekł sir Campbell, wskazując zniszczone drzwi.
— W sąsiednim pokoju znajduje się pański sekretarz Rogers i słyszał każde słowo. Nie chciałbym, aby ktoś dowiedział się o naszej rozmowie. Słuchajcie, Windham, jeśli pan nie wynajdzie jakiegoś kruczka, nie otrzyma pan grosza ze swych pieniędzy. Niech więc pan ruszy konceptem. Mój kuzyn nie powinien wylądować w Anglii. Czy rozumie mnie pan, czy też muszę wyrazić się jaśniej?
Adwokat zatrzymał się i spojrzał surowo na młodzieńca.
— Czy uważa mnie pan za zdobnego do popełnienia zbrodni? — szepnął.
— Nie do twarzy panu z obrażoną miną. — zaśmiał się Campbell. — Gdybym dostawał złotą mo-