Strona:PL Lord Lister -44- Fałszywy bankier.pdf/7

Ta strona została przepisana.

ło to przeszło miesiąc. Pewnego dnia mister Geiss wezwał mnie na poważną rozmowę. Sądziłem, że chodzi mu o to, abym się zdeklarował. Gotów byłem dać mu pełną satysfakcję i zaofiarować dziewczynie moje nazwisko, rękę i majątek. Ale sprawy przybrały całkiem inny obrót. Mister Geiss oświadczył mi, że jest w przededniu założenia olbrzymiego banku, którego kierownictwo ma zamiar mi powierzyć. W charakterze prezesa rady nadzorczej miałem więc podpisać niektóre dokumenty. Przedstawił mi przyszłość w tak pociągających barwach i wymienił tak wysokie wynagrodzenie, że nie namyślając się dłużej przystałem na jego propozycje.
Jeszcze tego samego dnia wyznaczył mi spotkanie u notariusza, gdzie sporządzono odnośny akt. W ten sposób udało mu się dokować niesłychanego oszustwa. Podczas, gdy ja odbywałem długie spacery z jego piękną kuzynką, użył mego nazwiska, aby zwabić kilku poważnych kapitalistów i skłonić tysiące drobnych ciułaczy do złożenia mu swoich oszczędności. Pochłonięty swym uczuciem, nie spostrzegłem tego, co się dokoła mnie działo.
Pewnego dnia mister Geiss oznajmił mi, że małżeństwo moje z jego kuzynką, będzie mogło być zawarte dopiero po upływie roku. Powinniśmy sobie uprzednio zdać sprawę — mówił — czy jesteśmy stworzeni dla siebie. W tym stanie rzeczy zmarł nagle mój ojciec. Kochałem go serdecznie. Nie mogę jednak powiedzieć, abym odczuł boleśnie ten cios. Moje myśli i serce były pochłonięte czym innym. Byłem szczęśliwy, że zakończono wszelkie związane z jego zgonem formalności. Majątek zostawiony mi przez mego ojca, wynosił około czterech milionów funtów. Byłem jak się to mówi „świetną partią“. Nie należałem do tej kategorii arystokracji, która musi poślubić córkę byle fabrykanta konserw z Chicago, dla dodania blasku swemu nazwisku.
Raffles zamilkł. Zapalił drugiego papierosa i śledził błękitne smugi dymu.
— Postaram się opowiedzieć krótko to, co się dalej stało — podjął Raffles. W cztery miesiące po śmierci mego ojca wkroczyła do mego mieszkania policja oświadczając mi, że jestem aresztowany. Nie wierzyłem własnym oczom. Zapytałem o co chodzi.
— Chciałbym wierzyć lordzie Listerze, — rzekł komisarz policji — że nie był pan wtajemniczony w oszukańcze machinacje, których ofiarą padły liczne rzesze. Dlatego też chwilowo nie wykonuję nakazu aresztowania i pozostawiam pana w jego własnym mieszkaniu. Da mi pan tylko słowo honoru, że nie ruszy się pan z domu. Jest pan oskarżony o to, że działając w charakterze prezesa nowego banku, przywłaszczył pan sobie pięć milionów funtów sterlingów, złożonych przez depozytariuszy.
— Ja? — zawołałem z oburzeniem.. — Nigdy nie skrzywdziłem nikogo ani o grosz. Pocóżbym zresztą potrzebował, będąc sam aż nadto bogatym, pieniędzy mych bliźnich. Nie rozumiem zresztą zupełnie całego tego oskarżenia. Mister Geisss oświadczył mi nie dalej jak wczoraj, że sprawy banku przedstawiają się doskonale.
Sędzia uśmiechnął się.
Trudno mi w to uwierzyć — odparł. — Właśnie wczoraj Geiss przywłaszczywszy sobie przeszło cztery miliony funtów sterlingów uciekł z kraju.
Zdawało mi się, że piorun we mnie ugodził. Tegoż jeszcze wieczora przy pomocy odwokatów począłem likwidować swój majątek. Otworzyłem kasy banku i spłaciłem wszystkich wierzycieli. Gdy oddałem ostatniego pensa zamknąłem bank, szczęśliwy, że dzięki mej opinii i przyjaciołom udało mi się uniknąć kompromitującego procesu. Pokrzywdzeni po zaspokojeniu wycofali skargi i sprawa przeciwko Geissowi została umorzona. Ja, jako jego rzekomy wspólnik nie mogłem wszcząć przeciwko niemu żadnych kroków. Jestem ciekaw, jaką minę zrobi ten człowiek, widząc mnie teraz.
W tej samej chwili rozpoczął się antrakt. Publiczność poczęła napływać do foyer. Mister Geiss wraz ze swymi damami znalazł się w pobliżu Rafflesa. Na jego widok czerwona i pełna twarz oszusta zbladła.
W mgnieniu oka odzyskał nad sobą panowanie. Wyciągnął do lorda Listera obie ręce.
— Co za radość, że pana znów widzę, lordzie Listerze — zawołał.
Charley zdziwił się niepomiernie, widząc, że Raffles wymienia z nim serdeczny uścisk dłoni.
— Cóż to za niezwykłe spotkanie — rzekł lord Lister. — Ja również jestem szczęśliwy, że pana widzę. Wcale się pan nie zmienił.
— Ani pan — odparł Geiss. — Poznałbym pana wśród tysięcy. Zawsze szczupły i wytworny. Cóż pan porabiał przez cały ten czas?
— Pomówimy o tym później. Od jak dawna jest pan w Londynie?
— Od dwóch dni — odparł Geiss. — Mam zamiar osiedlić się tu na stałe. Zamieszkam w Bringhton. Mam z panem do pomówienia o wielu sprawach. Wracam z Australii i chciałbym naprawić złe wrażenie, jakie uczynić musiała na panu pewna nieszczęśliwa moja spekulacja.
Raffles powstrzymał go ruchem ręki.
— Pozostawmy to — rzekł. — Sprawa ta już jest od dawna zlikwidowana. — Czy straciłbym te pieniądze na grę, czy w inny sposób, to mi jest obojętne.
— O nie — nalegał Geiss. — Nie mógłbym się z tym tak łatwo pogodzić. Znalazłem sposób, dzięki któremu będzie mógł pan łatwo odzyskać swe pieniądze. Aż do chwili obecnej byłem dyrektorem „Lincoln Banku“, instytucji kredytowej, stworzonej przeze mnie w Sidney. Musi pan wiedzieć, że od czterech lat posiadamy filię w Londynie.
Raffles spoważniał. „Lincoln Bank“ uchodził w mieście za jedną z najbardziej solidnych instytucyj bankowych. W jaki sposób tego rodzaju człowiek mógł stać na czele centrali tak poważnej instytucji?
— Będę kierował teraz w Londynie sprawami banku. Rada nadzorcza wybrała mnie teraz na prezesa. Niech pan przyjdzie jutro do hotelu. Czekam na pana pomiędzy godziną dziesiąta a jedenastą. Zwracam panu uwagę na jeszcze jedno: nie nazywam się Geiss, a tylko Stein.
— Ja również nie nazywam się lord Lister, lecz... Raffles.
Mister Geiss, recte Stein otworzył szeroko oczy. Zanim jednak zdążył wypowiedzieć choćby słowo, Tajemniczy Nieznajomy uścisnął mu przyjaźnie rękę.
— Do widzenia, mister Stein! Do jutra w hotelu...
— Do widzenia, mister... mister...
— Raffles — powiedział lord Lister.
Ujął Charleya pod ramię i obydwaj wyszli z teatru.