Strona:PL Lord Lister -45- Zemsta włamywacza.djvu/12

Ta strona została przepisana.

Spojrzał na Amerykanina oczyma nabiegłymi krwią.
— Muszę wygrać... Muszę się zemścić... Odbiorę mu moje pieniądze i mój plan. Przecież nie jest czarodziejem! Jestem pewny, że oszukuje.
— Mister Shaw zawołał głośno, tonem pogróżki.
— Czego pan chce? — zapytał Lister, — który zamierzał właśnie pożegnać się z towarzystwem — sądzę, że czas najwyższy udać się do domu?
— Nie mam ochoty. Chcę jeszcze grać. Mam zamiar wygrać od pana pieniądze, plan i wszystko.
— Wierzę panu! Ale do tego, potrzeba pieniędzy — odparł lord Lister obojętnie.
— Pan mi chyba pożyczy?... Kelner jeszcze whisky!
— O, nie — rzekł Amerykanin. — Muszę postępować ostrożnie. Słyszałem, że pański ojciec jest w przededniu bankructwa.
— A jednak muszę od pana otrzymać pieniądze, mister Shaw. Niech mnie pan wysłucha: dałem panu mój plan jako zastaw. Ponieważ sam jestem wynalazcą i posiadam wszelkie obliczenia mogę go w każdej chwili przerobić raz jeszcze. Mogę również otworzyć inny, daleko doskonalszy. Ile mi pan da, jeżeli panu plan ten sprzedam na własność?
Członkowie klubu spojrzeli po sobie ze zdumieniem. Nawet ci, którzy początkowo oburzali się na niego za niewłaściwe zachowanie, pełni byli teraz współczucia.
— Ależ to szaleństwo, Apsley — zawołał North.
— Jutro, gdy pan odniesie pieniądze, może pan odebrać swój plan z powrotem — zawołał przewodniczący.
Nikomu się nie śniło nawet, że autorem planu był inżynier Burton.
Apsley odsunął brutalnie swych przyjaciół na stronę.
— Ile mi pan da za ten plan, Mister Shaw?
— Wola człowieka jest święta — odparł lord Lister. — Niechże panowie zaprzestaną daremnych interwencyj. Pan Apsley jest pełnoletni i może dowolnie rozporządzać swoją własnością.
Lord Lister wyjął portfel.
— Oto tysiąc funtów, mister Apsley — rzekł do swego przeciwnika.
Zwrócił się do obecnych:
— Proszę, może się panowie zechcą przekonać czy suma ta się zgadza. Zważywszy, że przyjaciel nasz znajduje się w niezbyt trzeźwym stanie, uważam tę formalność za konieczną.
Darley i North przeliczyli banknoty.
— W porządku...
— Gramy więc — zawołał Apsley chwyciwszy chciwie banknoty.
— Jeśli pan sobie życzy, mogę trzymać bank — odparł Shaw z niezmąconym spokojem. — Proponuję panu podzielić te sumę na pięć stawek dwustufuntowych.
— Dobrze, gramy więc.
Obydwaj mężczyźni usiedli przy zielonym stole. Apsley grał przytomnie, mimo nieprawdopodobnej ilości wypitego alkoholu. Szczęście jednak nie sprzyjało mu. Znów przegrał wszystko.
— Hola! — zawołał. — Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo przeklęty Amerykaninie. Okradłeś mnie! ograbiłeś! Zdjąłeś mi z pleców ostatnią koszulę. Poczekaj ja cię nauczę!
Zanim obecni zorientowali się do czego zmierza, wyciągnął z kieszeni rewolwer i wypalił.
Lord Lister, który spodziewał się tego ataku, zdążył szczęśliwie uskoczyć w bok. Kula utkwiła w ścianie.
Członkowie klubu rzucili się, aby obezwładnić szaleńca.
— Po raz pierwszy klub nasz stał się terenem podobnie gorszącej sceny — zawołał prezes klubu, z rozpaczą załamując ręce.
Apsley strzelił jeszcze dwa razy w powietrze, stłukł wspaniałe weneckie lustro i uciekł.
Członkowie klubu postanowili zawiadomić o zajściu Scotland Yard. Jedynie lord Lister zachowa! zimną krew.
— Panowie, pozostawcie tego człowieka własnemu losowi — rzekł. — Zapewniam was, że kara, która go spotka, będzie o wiele surowsza niż ta, którąby mu wymierzyły państwowe sądy. Nie dziwcie się memu postępowaniu. Zjawiłem się tu po to, aby odebrać młodemu Apsleyowi ukradziony plan łodzi podwodnej. Udało mi się to w zupełności. Spieszę oddać plan ten prawemu właścicielowi.
Oświadczenie to spotkało się z ogólnym aplauzem.
— Przez cały czas zastanawiałem się, w jaki sposób ten pędzi wiatr i hulaka, mógł znaleźć czas na opracowanie planu. — zawołał Darley.
Lister wymienił nazwisko inżyniera Burtona, jako autora planu. Mimo nalegań ze strony zaciekawionych mężczyzn nie chciał powiedzieć o nim ani słowa. Pożegnał się z wszystkimi i opuścił klub.

Syn i ojciec

Stary Apsley ocknął sic z omdlenia. Zupełnie złamany, dźwignął się z podłogi i raz jeszcze rzucił okiem na skrytkę pełną fałszywych banknotów. Ostatkiem sił dowlókł się do salonu i tam skonstatował znikniecie dziewczyny oraz zegarka.
— Rzucił się na sofę i począł rozmyślać:

— Utrata.pięćdziesięciu tysięcy funtów, zastąpionych bezwartościowymi papierkami bolała go bardzo. Nie wolno jednak było rozpaczać. Pozostawał przecież plan Burtona. Liczył, ze osiągnie za niego nagrodę, która częściowo wynagrodzi straty. Należało się również spodziewać, że państwo zamówi nowe łodzie podwodne wedle powyższego