Strona:PL Lord Lister -45- Zemsta włamywacza.djvu/7

Ta strona została przepisana.

zostaje już nic więcej do roboty. Byłby to daremny trud. Ale mimo to, doświadczenie powiodło się nadspodziewanie. Choć nie udało nam się doprowadzić do tego, aby przemówił wyraźnie.
— Nie ulega kwestii — rzekł lord Lister w zamyśleniu.
Jak miał to rozumieć? Czy dobrze usłyszat słowo „sam“. Prawdopodobnie powiedział „ja sam“! Śmierć zastała go prawdopodobnie w momencie czynu. Nic więc przeto dziwnego, że na zapytanie żony odpowiedział „ja sam“.
Zresztą Baxter nawet powiedział, że „Bob Ślusarz“ był znanym włamywaczem i specjalistą
rozwiązaniem tego problemu. Żona zmarłego zbiliży[1]
cie przestępczym. Dlaczego zmarły nie powiedział poprostu „ja“, a szepnął coś niezrozumiale, poczym następowało już wyraźne słowo „sam“... A może było to inne słowo? Może zmarły powiedział „on sam“. Kto wie!?
Napróżno lord Lister łamał sobie głowę nad rozwiązaniem tego prblemu. Żona zmarłego zbliżyła się do niego, pokazując mu lękliwie garść złota. Obawiała się widocznie, że lord Lister odbierze jej te pieniądze, pod pozorem, że doświadczenie nie dało właściwego rezultatu.
— A więc i ona nic nie słyszała? — pomyślał lord Lister na widok kobiety zwracającej złoto. — Czyżbym się więc pomylił? Czyżbym tylko dzięki złudzeniu słuchowemu podchwycił słowo „sam“.
Zwrócił się do kobiety.
— Jeśli mi pani przyrzeknie, że użyje pani tej sumy na kupno ubranka dla dziecka i pożywienia, daruję pani te pieniądze — rzekł.
— A więc to wszystko dla mnie? — zapytała kobieta ze wzruszeniem.
Obrzuciła Rafflesa pełnym wdzięczności spojrzeniem.
— Ależ nikt mi nie wierzy, że otrzymałam te pieniądze w sposób uczciwy. Zaaresztują mnie i moje biedne dziecko zostanie bez opieki.
— Ma rację — wtrącił lekarz. — Niech jej pan da raczej drobne pieniądze. Złoto w jej rękach wyda się podejrzane.
— Nonsens — odparł „Yankes“ niech je wydaje rozsądnie i nie wszystkie odrazu. Starczy jej tego na czas dłuższy.
Wziął kartę wizytową i napisał na odwrocie, że on Shaw detektyw amerykański daruje pani Cogwell, takie bowiem prawdziwe nazwisko nosił „Bob — ślusarz“ — sumę dwudziestu funtów sterlingów.
— Jeśliby ktoś niepokoił panią pytaniami, wręczy mu pani tę kartę — rzekł, zwracając się do kobiety. Zachowaj ją dobrze. Gdy umyje się pani przyzwoicie i ubierze, proszę przyjść do mojej willi, położonej w zachodniej dzielnicy miasta. Czy mnie pani zrozumiała. Zobaczymy co będzie można dla pani zrobić.
Biedna kobieta spojrzała ze wzruszeniem na garść złota i schyliła się do ręki lorda Listera..
— Gdyby mój biedny Bob dożył tej pięknej chwili. Znalazł biedak tak dobrą robotę u pewnego bogatego pana a teraz nie żyje. Bob nie był złym człowiekiem. Tylko wódka go zgubiła.
Chciała już wyjść, gdy lord Lister zatrzymał ją.
— Hola, jedną chwileczkę... Mówi pani, ze znalazł robotę u jakiegoś bogacza. Czy powiedział pani, jak się ten człowiek nazywa?
— Nie mylordzie. Bob powiedział tylko: jest to uczciwa praca Kate i bardzo dobrze płatna. Pozatym dopiero wczoraj powiedział mi, że ten sam pan przyrzekł mu stałą pracę, jeśli dobrze wywiąże się z roboty, którą miał wykonać dzisiaj. Nie pytałam o nic więcej, gdyż byłam bardzo szczęśliwa...
Lord Lister potrząsnął głową.
— Dobrze już dobrze. Szkoda, że tak niewiele pani wie...

Charles odkrywa wytworną garsonierę

Lord Lister żegnał się właśnie z doktorem Warensem, gdy na progu biura firmy „Aspley i Ska“, stanął Charley Brand. Sekretarz zdążył zmienić już swoje przebranie.
— Oto nasze auto, wuju — rzekł z uśmiechem. Gdy tylko wsiedli do wynajętego przez Charleya auta, sekretarz począł składać Tajemniczemu Nieznajomemu sprawozdanie z wyników obserwacji, roztoczonej nad obu Apsleyami.
— Nie tracąc z oczu wejścia do biura, skinąłem na auto, aby je mieć do swej dyspozycji. — rzekł — Obiecałem szoferowi podwójny napiwek, jeśli będzie jechał za obydwu panami, którzy wyjdą z biura. Apsleyowie wsiedli w pierwszą stojącą w pobliżu taksówkę. Zatrzymali się w najpiękniejszej dzielnicy West Endu. Wysiedli z auta i dalszą część drogi odbyli pieszo. Szedłem za nimi w przyzwoitej odległości po drugiej stronie ulicy. Po chwili weszli do jakiegoś domu. Młodszy Apsley otworzył kluczem drzwi. Nie spuszczałem ich z oczu udając, że przyglądam się wystawie w sklepie z obrazami. Zapaliłem właśnie fajkę, gdy w oknie na pierwszym piętrze pojawiło się światło. Zanim zasunięto rolety, poznałem w świetle sylwetkę młodego Apsleya. W kilka minut później młody Apsley wyszedł z domu, zatrzymał przejeżdżającą taksówkę i dość głośno rzucił adres klubu. Ponieważ wiedziałem, że zazwyczaj zostaje tam dość długo nie poszedłem za nim. Postanowiłem czekać, aby zobaczyć co zrobi stary.
— Doskonale! — rzekł lord Lister. —
Po upływie dziesięciu minut usłyszałem odgłos, otwierających się drzwi wejściowych. Ukazał się w nich stary, elegancko ubrany i w cylindrze na głowie. Robił wrażenie młodszego, niż był przed godziną. Chodził krokiem sprężystym i elestycznym... Skierował się w stronę biegu ulic Nelsona i Cambella, gdzie jest postój taksówek. Niestety, nie dosłyszałem jaki adres podał szoferowi.
— A teraz dokąd idziemy — zapytał lord Lister.
— Sądziłem, że zechciałbyś rzucić okiem na główną kwaterę obu Apsleyów.
— Siostrzeńcze Robercie, odgadłeś wspaniale moje myśli. Historia włamania wydaje mi się dziwnie podejrzana i mam zamiar ją wyjaśnić.
Tak rozmawiając dojechali do Cmpbell Street. Charley wskazał dom, którego numer zapisał starannie. Tajemniczy Nieznajomy wyjął wytrych i otworzył ciężkie drzwi wejściowe. Po schodach, przykrytych grubym dywanem, weszli aż na drugie piętro. Charley, który zanotował sobie rozmieszczenie okien, zatrzymał się przed drzwiami, prowadzącymi do mieszkania, które mieli przeszukać. Na drzwiach widniała kartka: „M. John Morris“.

Jeszcze jeden obrót wytrychem i drzwi otwarły się cicho. W mieszkaniu panowały ciemności. Charley zapalił zapałkę i poszukawszy kontaktu, zapalił elektryczność.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Brak właściwej linii tekstu; zamiast niej jest powtórzona jedna z linii następnych.