Strona:PL Lord Lister -48- Przygoda w Marokko.pdf/18

Ta strona została przepisana.

— Na brodę Proroka! — zawołał pustelnik. — Co za niespodzianka. Zdaje mi się, że śnię...

— Nie, Bu Ismailu — odparł lord Lister. — To nie jest sen. Nie wiem jednak, coby się ze mną stało gdyby pani Lupton nie przecięła mych więzów.
— To doskonale, sidi Shaw! Przynoszę ci dobrą nowinę. Roghi znikł bez śladu i nikt nie wie gdzie się znajduje.
Lord Lister spojrzał porozumiewawczo na młodą kobietę.
— Nietylko wiem, gdzie znajduje się Roghi, ale wiem również gdzie są moi towarzysze, mały Jack i Hiszpanie. Emir leży związany w skarbcu, w którym poprzednio ja sam byłem uwieziony. Muszę pójść do mych towarzyszy.
Lord Lister oświetlając sobie drogę główną wstąpił do podziemi. Za nim kroczył Marabut.
— Czy to ty, Edwardzie? — zawołał Charley. — Wiwat! Jesteśmy uratowani.
Tanning sternik z „Meteora“ omal nie zawołał głośno „hip! hip! hurrra!“ Ramiro sierżant hiszpański zbladł. Przypomniał sobie o swej zdradzie i drżał, myśląc, że lord Lister zechce się teraz zemścić.
— Litości! — zawołał. — Niech się pan nie mści na mnie teraz za mój postępek.
Lord Lister wyjął z kieszeni nóż kataloński, zabrany ze skarbca i przeciął więzy najpierw Charleya i Jacka, a potym całej amerykańskiej załogi.
Następnie zwrócił się do Hiszpana:
— Senorze Ramiro — rzekł — ani mi w głowie zostawić was teraz na łasce Emira. Rozumiecie sami, jaki by was spotkał los. Europejszycy powinni sobie pomagać wzajemnie na czarnym lądzie. Jeśli was oswobodzę, postawię wam jeden warunek, konieczny dla wspólnego dobra.
— Jaki warunek? — zapytał Ramiro.
Lord Lister uśmiechnął się.
— Musicie mi przysiąc, że wiernie będziecie słuchać moich wszystkich rozkazów. Przysięga ta obowiązywać będzie tylko w czasie drogi. Od chwili powrotu do garnizonu zostaniecie od niej zwolnieni.
W świetle drżących pochodni, Hiszpanie złożyli żądaną przysięgę. W kilka minut później żołnierze, generała Mariny, zostali oswobodzeni z więzów.
— Chodź za mną Jack — rzekł lord Lister. — czy możesz się poruszać?
— Tak.
Lord Lister pociągnął sznur i w suficie klatki, do której spuszczono więźniów, pojawił się otwór.
— Wejdź pierwszy, mały. Ja wchodzę wraz z tobą. Za nim pójdą Charley i Tannnig, reszta zaś za nimi.
Nastawił odpowiedni ciężarek i klatka ruszyła w górę. Gdy znalazła się u wylotu, lord Lister wyskoczył na ziemię i wyciągnął rękę ku dziecku. Na widok oczekującej go kobiety, chłopiec krzyknął radośnie.
— Mateńko, droga mateńko! Więc żyjesz?
Rzucił się w jej ramiona.
Wkrótce wszyscy więźniowie znaleźli się na powierzchni ziemi. Lord Lister skinął na Charleya i Tanninga, aby poszli za nim. Wszyscy troje udali się do przyległej izby, w której znajdowało się pełno kompletnych ubiorów arabskich. Jakkolwiek lord Lister zostawił na yachcie wszystkie przybory potrzebne do chrakteryzacji, miał zawsze przy sobie niewielkie pudełko z najkonieczniejszymi szminkami i kolorowymi ołówkami.
Charley i Tanning podciągnęli do góry spodnie i zakasali rękawy u koszul. Lord Lister przyciemnił im skórę na twarzy, rękach i nogach. Następnie wszyscy troje przebrali się w wspaniałe stroje arabskie i włożyli na nogi miękkie bogato złotem haftowane pantofle.
Na widok trzech marokańczyków Hiszpanie, Jack i jego matka drgnęli.
— Spokój przyjaciele — szepnął lord Lister. — To my, nieco tylko zmarokandzowani. Wy również musicie się przebrać. Ramiro znajdziesz w sąsiedniej izbie wszystko, co ci będzie potrzebne. Przebierzcie się, ja natomiast postaram się o broń.

Lord Lister załatwia porachunki z Roghim

Roghi oprzytomniał ze swego omdlenia. Rozejrzał się dokoła i spostrzegł, że lord Lister zniknął. Nagle skrzypnęły drzwi. Na widok trzech czcigodnych marokańczyków wielki Roghi rozpromienił się. Nadzieje jego pierzchły szybko, gdy w jednym z nich rozpoznał mimo grubej warstwy szminki lorda Listera.
— To my — rzekł Amerykanin ze śmiechem. — Role się zmieniły. Jesteś teraz w mojej mocy.
— Podły giaurze — zawołał Bu Hamara. — Zabij mnie szybko, abym dłużej nie cierpiał tego wstydu.
Na widok zgromadzonych skarbów Charley Brand krzyknął zdumiony.
— Skarbiec wojenny! Miliony! — Mam nadzieję Edwardzie, że zabierzemy to wszystko z sobą.
Począł szperać po kątach. Ku swemu zdumieniu natrafił na kasetkę pełną diamentów. Wręczył ją lordowi Listerowi.
— Zupełnie nieźle — odparł Raffles. — Uwalnia nas to od dźwigania zbędnych ciężarów. Wezwij tu marynarzy! Rozdzielimy pomiędzy nich broń.
Amerykanie i Hiszpanie robili już teraz wrażenie prawdziwych marokańczyków, uzbrojonych od stóp do głów.
— Wielki Roghi — rzekł lord Lister, zwracając się do Emira, który sądził, że jego ostatnia chwila nadeszła — przypomnij sobie warunki naszego układu. Jestem wolny i mam w posiadaniu twój skarb wojenny! Zadowolę się milionem, któryś skradł towarzystwu kolei żelaznych i zwrócę ten milion tej instytucji, aby oczyścić pamięć inżyniera Luptona