Strona:PL Lord Lister -74- Skandal w pałacu.pdf/9

Ta strona została przepisana.

dował Helenę? — zapytał naiwnie Tajemniczy Nieznajomy.
— Kto wie? Tacy ludzie są zdolni do wszystkiego... Gdyby jej nawet nie zabił, byłby zdeprawował jej duszę. Słyszałem od lorda Clixtona, że ślub będzie przyśpieszony.
— Kiedy się odbędzie?
— Pojutrze — odparł Crofton.
Raffles podniósł swe karty.
— Mam nadzieję, hrabio, że zechce pan być obecnym na moim ślubie — rzekł baronet.
Raffles skinął głową.
— Będę miał zaszczyt dopełnić formalności cywilnych, związanych z uroczystością — rzekł Crofton. — Bez brody i bez monokla — dodał.
Raffles podniósł się od stołu, przerywając grę. Przegrał całą wygraną i nie narażając się na podejrzenia, opuścił swych partnerów. Skierował się teraz w stronę grupy osób, otaczających lorda Clixtona.
— Od jak dawna bawi pan w Londynie? — zagadnął go gospodarz.
— Jestem tu zaledwie od czterech tygodni. Powracam z Egiptu... Słyszałem jednak, że od kilku dni nie może pan dosiąść konia, lordzie?
— Niestety — odparł lord smutnie — zostałem nagle dotknięty paraliżem dolnych kończyn... Lekarze nie wiedzą jaka jest przyczyna tej choroby... Nie jestem przecież stary... Pozwól, hrabio, że panu przedstawię moją córkę Helenę.
Helena stojąca dotychczas za fotelem swego ojca wysunęła się naprzód. Raffles spostrzegł jej niepewne ruchy i wyraz trwogi, malujący się w jej oczach.
Tajemniczy Nieznajomy zamienił z nią kilka słów. Mówiła powoli, zacinając się lekko i z wyraźnym trudem szukając słów.
Po krótkiej rozmowie Raffles pożegnał się z obojgiem i opuścił rzęsiście oświetlone salony lorda Clixtona.

Aresztowanie Croftona

Nazajutrz Raffles zebrał informacje o osobie Croftona. Był to hipokryta, cieszący się złą opinią wśród swego najbliższego otoczenia. Mimo swego podeszłego wieku i brzydoty nie rozstawał się z myślą o bogatym ożenku. Marzył ponadto o tym, że jego przyszła żona będzie młodą i ładną.
Lord Lister udał się do jego biura, gdzie stary Crofton załatwiał formalności związane z zaślubinami młodych par. Crofton tego dnia połączył cztery pary węzłem małżeńskim i zmęczony tymi ceremoniami odpoczywał w swym gabinecie...
— To pan, hrabio? Jakże się cieszę! — zawołał na widok wchodzącego Rafflesa.
Raffles oszołomiony zatrzymał się na progu. Z trudem powstrzymał się od śmiechu i szepnął:
— A więc to Crofton?
Kierownik biura uderzył się dumnie w piersi:
— Tak, to ja: zgoliłem brodę. Dwadzieścia lat spadło mi z karku. Gdyby tylko ten szatański monokl chciał mi się trzymać w oku!...
— To przyjdzie z czasem — odparł Raffles. — Przychodzę w sprawie, która pana z pewnością zainteresuje. Proszę sobie wyobrazić, że wczoraj zwrócił pan na siebie uwagę pewnej damy...
— Damy? — powtórzył Crofton ze wzruszeniem.
— Młodej panny, bogatej i ślicznej... Prawdziwa milionerka, osoba niezwykle oryginalna! Oświadczyła mi wczoraj, że gdyby pan nie nosił brody, byłby pan najprzystojniejszym mężczyzną w Londynie... Jest panem oczarowana... Po prostu miłość z pierwszego wejrzenia...
— Miłość z pierwszego wejrzenia... — powtórzył Crofton jak echo. — Czy naprawdę jest piękna i bogata?
— Mówiłem przecież... Milion w posagu, a nadto czeka ją spadek w wysokości dwóch milionów po śmierci jej ojca...
— A kiedy on umrze?
— Niestety, nie mam na ten temat bliższych informacyj — odparł Raffles. — Zadowolony jestem, że posłuchał pan mej rady i zgolił brodę. Był to warunek sine qua non. Pani, o której wspominałem oświadczyła bowiem, że poślubi tylko gładgo ogolonego mężczyznę. Musiałby pan również nosić monokl.
— O, przyzwyczaję się do tego! — zawołał Crofton, wyczyniając prawdziwe sztuczki ekwilibrystyczne ze swym szklanym krążkiem.
— Może się pan zgłosić dziś o godzinie czwartej po południu...
— Do niej?
— Cóż pan sobie wyobraża?... To bardzo elegancka dama. Nie może pan postępować z nią zbyt obcesowo. Jej wszystkie sprawy załatwia stary przyjaciel ojca, i dopiero za jego pośrednictwem będzie pan mógł poznać tę damę. Jest to człowiek o dość dziwnym usposobieniu. W każdym mężczyźnie widzi przestępcę. Niech się pan tym nie przejmuje. Musi pan okazać swą odwagę. Jest to bowiem jedyna rzecz, która imponuje owej młodej damie, wychowanej w Ameryce.
— Będę panu dozgonnie wdzięczny, hrabio! Szczęśliwy los postawił pana na mej drodze...
— I ja tak sądzę. Niech mnie pan wysłucha: Odwagi i jeszcze raz odwagi! Przyniosłem panu dwa rewolwery, którymi może pan manipulować bez obawy. Nabite są ślepymi nabojami i wywrą one na pułkowniku Bullu, takie bowiem jest nazwisko owego pana, — wrażenie jak najlepsze. Musi pan również okazać się gentlemanem.
— Jestem nim od urodzenia!
— Trzeba tego dowieść. Musi pan zjawić się z prezentem i to bardzo kosztownym. Młoda dama jest Amerykanką i jest do prezentów przyzwyczajona. Może to być pierścień, lub kolia... Jednym słowem coś, w cenie pięciuset funtów sterlingów.
— Mój Boże... Mój Boże — jęknął Crofton. — Skądże wezmę taką sumę? Przegrałem wczoraj....
Raffles uspokoił go.
— Pomyślałem o tym za pana — rzekł. — Przyniosłem ze sobą coś odpowiedniego.
Wyjął z kieszeni pudełko i otworzył je. Leżał w nim sznur pereł.
Crofton z trudem panował nad sobą.
— Fałszywe? — szepnął.
Raffles spojrzał na niego z oburzeniem.
— Prawdziwe — rzekł sucho. — Jestem pewien, że wszystko się powiedzie. Zapłaci pan mi wtedy, kiedy wejdzie pan w posiadanie olbrzymiej fortuny.
— Ależ oczywiście... Mam więc zanieść te perły damie... Zgłoszę się do pułkownika Bulla i okażę całą mą odwagę. Proszę dać mi te rewolwery ... Dziwne, jak posiadanie broni zmienia samopoczucie człowieka... Jaki jest adres pułkownika Bulla?