Strona:PL Lord Lister -77- Syrena.pdf/6

Ta strona została przepisana.
SYRENA

John C. Raffles wstał, przeciągnął się i skierował w stronę gabinetu gdzie oczekiwał go przyjaciel i sekretarz Charley Brand.
— Jak się masz, Charley? — zawołał Raffles.
— Nie widziałem cię od wczoraj wieczora! Czy byłeś w klubie?
— Nie — odparł Charley. — Byłem w teatrze, potem na kolacji i wróciłem do domu po północy.
— Ja za to wróciłem o wiele później... Miałem dość niemiłą przygodę. Jeden z dawnych przyjaciół, lord Calveston, któremu kiedyś w Paryżu zabrałem 20,000 franków na opędzenie moich najbardziej palących długów, spotkał mnie przypadkiem na ulicy i począł krzyczeć jak opętany: „Na pomoc! Łapać złodzieja!“ Przygoda ta mogła skończyć się w sposób przykry, tymbardziej, że w tej samej chwili znaleźli się w pobliżu dwaj detektywi, którzy chwycili mnie z obu stron za ręce. Ale znów przypadek przyszedł mi z pomocą. Działo się to na jezdni... Nagle nadjechało auto i obaj detektywi, ratując własne życie, musieli mnie wypuścić ze swych rąk. Nie tracąc czasu rzuciłem się do ucieczki i wpadłem do najbliższej, otwartej o tej porze restauracji. W ten sposób zmyliłem ślady. Okazuje się, że ludziom takim, jak ja nie wolno spacerować spokojnie po ulicy... A jednak...
Położył przed Charleym gazetę.
— Przeczytaj sobie ten artykuł. Przeczucie mi mówi, że zapowiada on dla nas nowe wspaniałe przeżycia.
Charley Brand spojrzał z wyrzutem na swego przyjaciela:
— Twoja ostatnia przygoda przeraziła mnie... Chciałbym czymprędzej opuścić Londyn, Edwardzie. Stałeś się tu osobistością zbyt znaną. Obawiam się, że lada dzień zwrócisz na siebie uwagę Scotland Yardu. Cóżbyś powiedział na projekt małej przejażdżki po kontynecie?
Raffles spojrzał przez okno na drzewa pobliskiego parku.
— To prawda — rzekł po chwili — pogoda kusi do wyjazdu, ale obawiam się, że będziemy musieli tu pozostać. Przeczytaj sobie ten artykuł.
Charley Brand wziął do rąk gazetę.
„Cudzoziemcy w Londynie — czytał. — Pomiędzy gośćmi, którzy zjechali do hotelu „Esplanada“ znajduje się sławny komisarz policji belgijskiej, pan Gerard. Znakomity gość przybył na zaproszenie inspektora Baxtera, aby zapoznać się z działalnością cenionej na całym święcie policji angielskiej.
Jak się dowiadujemy, pan komisarz interesuje się w szczególności sprawą niebepiecznego przestępcy Rafflesa. Z uwagi na liczne przestępstwa, popełnione ostatnio przez Rafflesa w Belgii, komisarz Gerard wygłosił pogląd, że Tajemniczy Nieznajomy przeniósł swą działalność na stałe do tego kraju.
Byłaby to prawdziwa „strata“ dla naszej ojczyzny. Raffles stale operował w naszym kraju i z prawdziwym mistrzostwem unikał wszelkich zastawionych nań sideł. Wbrew poglądom władz policyjnych nie uważamy Rafflesa za przestępcę w dosłownym znaczeniu. Będziemy się starali dostarczyć naszemu czytelnikowi wszelkich informacyj, dotyczących walki komisarza policji belgijskiej z naszym niezrównanym Rafflesem!“
— Hm — zawołał Charley. — Boję się, że będzie nam gorąco. Policja belgijska i Baxter!
— Oczywiście — odparł Raffles z uśmiechem. — Czy pamiętasz jednak przysłowie: gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść? W całym Scotland Yardzie znajdziesz tylko jedną inteligentną istotę...
— Czy masz na myśli inspektora Baxtera? — zapytał Charley Brand.
Raffles roześmiał się głośno.
— Nie, mój drogi... Mówiłem o Marholmie, zwanym powszechnie „Pchłą“.
— Masz rację...
— Dlatego nie awansuje... Byłby bowiem niewygodny dla swych zwierzchników. Narzucono mu funkcje sekreatrza, podczas gdy nadaje się doskonale do funkcyj śledczych. Szkoda mi go.
— Dobrze się stało, że go trzymają w cieniu — odparł Charley Brand. — Biedak wścieka się w duchu i dlatego często działa na przekór swym zwierzchnikom. Już kilka razy oddał ci duże usługi.
— Wiem, że mi dobrze życzy... To poprostu nie do wiary, ile razy zetknąłem się z nim twarzą w twarz. Wystarczy czasem lekki porozumiewawczy uśmiech i każdy z nas idzie w swoją stronę.
— Gdyby Marholm chciał, byłby cię już parę razy schwytał.