Strona:PL Lord Lister -88- Tajny dokument.pdf/6

Ta strona została przepisana.
TAJNY DOKUMENT
Zabawa ogrodowa u lady Wolwerton

Lato bym tego roku, jak na stosunki angielskie, dziwnie ciepłe i pogodne. Tamiza roiła się każdej soboty i niedzieli od wszelkiego rodzaju łodzi, poczynając od zwykłych ciężkich przedwojennych łódek, a kończąc na rasowych wyścigówkach, lekkich kajakach, szybkich żaglówkach... Nie brak nawet było motorówek z kabinami, które mogłyby żeglować nie tylko po rzece, ale i po morzu.
W dni świąteczne Tamiza rozbrzmiewała śmiechem młodzieży, która uciekała z rozgrzanych murów Londynu, aby kilka godzin spędzić na łonie natury. Służba, sprawująca straż nad śluzami, roboty miała co niemiara. Co chwila trzeba było otwierać ciężkie zapory, aby przepuścić całe mrowie łodzi.
Mogła być godzina jedenasta, gdy spora gromadka łodzi dotarła do śluzy w pobliżu Richmond. Wesołe stadko przemknęło szybko przez otwarte zapory. Pomiędzy małymi kajakami królowała dumnie piękna motorówka, na pokładzie której rysowały się sylwetki młodych, barwnie ubranych dziewcząt. W powietrzu krzyżowały się wesołe pytania i odpowiedzi.
— Czy jedziecie na Garden Party do lady Wolwerton?
— Tak... Tak — brzmiały radosne głosy.
W ostatnim kajaku siedział wysoki szczupły chłopak o rudawej czuprynie. Towarzyszka oparta o poduszki z niezadowoleniem śledziła jego ruchy. Była to prześliczna dziewczyna o małym zadartym nosku i tak jasnej cerze, jaką się tylko poszczycić mogą Angielki.
— Co robisz. Jim? — zawołała z przerażeniem widząc, że towarzysz jej omal nie stracił równowagi.
— Co robię? Nic... Właśnie chciałem ci zadać to samo pytanie?
— Przecież wyraźnie przechylasz łódkę.
— Nic podobnego. Daisy. Dlaczego właśnie ja miałbym przechylać łódkę?
— Przecież zupełnie wyraźnie odczułam wstrząs.
— Może najechaliście na skalę podwodną? — zażartował ktoś z sąsiedniej łódki.
— Albo może na rafę koralową? — rzucił ktoś inny.
— A ja wam mówię, że coś wyraźnie uderzyło w naszą łódź — powtarzała dziewczyna z uporem.
Zadąsana Daisy pogrążyła rękę w wodzie, zanurzając ją aż po sam łokieć. Przez kilka chwil szukała czegoś pod wodą, aż nagle krzyknęła.
— Czy nie mówiłam? Przecież czułam dokładnie. Tutaj znajduje się coś twardego.
— Pewnie olbrzymi diament...
— Albo skamieniały wieloryb...
— A może podwodny pałac Neptuna!
Dziewczynie łzy zabłysły w błękitnych oczach.
— Niech się śmieją, ile chcą, Jim — zawołała. — A ja wiem, że mam rację. Zatrzymaj się, nie pędź tak szybko!... Połóż się na poduszkach i zanurz rękę w wodzie. Nie tak, dalej trochę!
Ostatnie słowa wypowiedziane zostały z odcieniem prawdziwego przerażenia: Jim wychylił się tak nieszczęśliwie, że stracił równowagę i wpadł do wody.
Powstała wrzawa i zamieszanie. Ze wszystkich stron wysunęły się ku niemu wiosła i kije. Jim chwycił za najdłuższy kij, zakończony potężnym hakiem. Kij ten podany mu został z pokładu motorówki. Wśród śmiechów i żartów wciągnięto biednego chłopca na pokład. Ociekał wodą i oblepiony byt mułem rzecznym. Kilka dziewcząt podbiegło doń, ofiarowując mu swą pomoc.
— Dziękuję... Chciałbym dostać się na mój kajak — odparł zawstydzony chłopak.
— Ale ja ciebie tu nie chcę! — zaprotestowała głośno Daisy.
Na jej jasnej twarzyczce płonęły krwawe rumieńce.
— Pachniesz mułem... Zabrudzisz mi poduszki — dodała, krzywiąc się z obrzydzeniem. — Może ktoś zechce zająć to miejsce?
Chętnych znalazło się kilku. Miejsce Jima zajął jakiś przystojny brunet. Zręcznie wskoczył do łodzi, chwycił za wiosła i kilku silnymi pociągnięciami odepchnął daleko łódkę od fatalnego miejsca.
Jim spojrzał wzrokiem pełnym żalu na swego rywala i zniknął w głębi kabiny. Przyniesiono mu