Strona:PL Lord Lister -89- Tajemnicza dama.pdf/6

Ta strona została przepisana.
Tajemnicza dama
Zamach samobójczy

Późną nocą jakaś samotna kobieta szła, a raczej biegła wzdłuż wybrzeża Tamizy... Było to w pobliżu Black Friars Bridge.
Zimny wiatr pędził ciężkie chmury po niebie... Deszcz, który przez cały wieczór lał strumieniami, ustał teraz prawie zupełnie.
Nad brzegiem rzeki panował spokój...
Kobieta zatrzymała się nagle nad balustradą i chwyciła się za serce. Twarz jej zdradzała ślady przeżytych cierpień.
Usta jej szeptały jakieś niezrozumiałe słowa!
— Tak... muszę... To będzie najlepsze... Uwolnię się raz na zawsze...
Rzuciła się naprzód, lecz noga jej zawadziła o kamienny słup.
W tej samej chwili jakaś silna dłoń chwyciła ją za ramię. Równocześnie ozwał się przyjemny męski głos:
— Czy sądzi pani, że to jest właściwy sposób pozbywania się trosk?
Kobieta nie odpowiedziała, lecz ostatkiem sił starała się uwolnić ramię z uścisku nieznajomego. Mężczyzna okazał się jednak silniejszym... Kobieta opadła bezwładnie na kamienną balustradę... Jej wątłym ciałem wstrząsnęło łkanie i odwracała twarz, aby uniknąć spojrzenia swego wybawcy.
— Obserwuję panią od dłuższego czasu. Nie kierowała mną zwykła ciekawość... Miałem przeczucie tego, co pani zamierzała uczynić... Czy życie naprawdę straciło dla pani wszelką wartość?
— Musiałam... Musiałam to uczynić — jęknęła kobieta cicho. — Niech mnie pan nie ratuje... To było jedyne wyjście!
— Nie — odparł mężczyzna. Przecież nie jest pani sama na świecie? Zostawia pani ludzi, którzy ją kochają! — Czy pomyślała pani o nich?
— Dla nich byłoby lepiej, gdybym nie żyła, — odparła z goryczą.
— Nie wierzę... Proszę tylko spojrzeć mi w oczy...
Młoda kobieta bezwolnie odwróciła głowę i spojrzała w szare oczy nieznajomego.
— Musi mi pan powiedzieć, co panią skłoniło do tego czynu? — podjął mężczyzna. — Wierzę, że będę mógł pani pomóc... Czy pani jest zamężna? Chyba mąż musi być brutalem, zatruwającym pani palcu. Czy mąż pani żyje?
— Tak.
— I mimo to postanowiła pani skończyć z sobą? Chyba mąż musi być britalem, zatruwającym pani życie?
— Nie... To raczej uosobienie dobroci, ja natomiast jestem kulą u jego nogi, to ja powinnam się usunąć z jego drogi — wybuchnęła znów kobieta, zalewając się łzami.
— Niech się pani uspokoi.
Głos nieznajomego brzmiał dziwnie stanowczo...
— Zapewniam panią, że zetknął mnie z panią szczęśliwy przypadek. Proszę mi zaufać i opowiedzieć mi o swym nieszczęściu. Jest pani młoda i ładna, mimo zapłakanych oczu i wymizerowanej twarzy... Mówi pani, że mąż jest dla niej dobry... Cóż zatym skłoniło panią do tego rozpaczliwego kroku?
Kobieta spojrzała raz jeszcze w oczy nieznajomego.
— Nie wiem, czy pan dobrze uczynił, ratując mnie od śmierci — rzekła powoli. — W każdym jednak razie zyskał pan prawo, aby dowiedzieć się co mnie do tego czynu pchnęło. Proszę mnie wysłuchać...
— Tutaj? To niemożliwe... Przemokła pani do nitki i woda spływa z pani sukni strumieniami. Nie mogę na to pozwolić, zaziębienie pewne... Musi pani niezwłocznie przebrać się. Czy daleko pani mieszka?
— Jeśli wrócę do domu, będę musiała mu wszystko powiedzieć — odparła drżąc... Nie, tego nie przetrzymam... Nie mogę teraz jeszcze wrócić do domu... To dobry, kochany człowiek, ale słusznie powiedziałby mi kilka gorzkich słów. Zniszczyłam wszystkie jego nadzieje, cały dorobek jego życia... Niech mi pan pozwoli odejść, tak będzie najlepiej...
Daremnie starała się wyzwolić z jego uścisku, wreszcie zmęczona dała za wygraną.
— Pani mąż niepokoi się z pewnością.. Trzeba go zawiadomić, że pani żyje i jest zdrowa... Czy mogę do niego zatelefonować?