Strona:PL Lord Lister -91- Skradzione perły.pdf/15

Ta strona została przepisana.

Elwira zacisnęła z wściekłości pięści! A więc to tak!... Naigrywają się z niej publicznie! Mają odwagę zjawić się w teatrze, w którym ona, Elwira, występuje!
— Uwaga, Elwiro — doszedł do jej uszu głos inspicjenta — Podnosimy kurtynę. Uciekaj!
Jakkolwiek wszystko stało się teraz dla Elwiry obojętne oprócz błyszczącego sznura pereł, posłuchała go mechanicznie i zeszła ze sceny. Z trudem przebrnęła przez drugi akt.
Ani jeden ruch, ani jedno spojrzenie siedzącej w pobliżu pary, nie uszło jej wzroku...

Perły, które skradziono poraz wtóry

Nareszcie spuszczono kurtynę po zakończeniu drugiego aktu. Elwira szybko narzuciła wieczorowy płaszcz na ramiona i pobiegła w stronę drzwi, łączących kulisy z widownią.
Woźny, stojący na straży spojrzał na nią ze zdziwieniem,
Elwira gwałtownym ruchem otworzyła drzwi loży, w której siedział Goldfish ze swą towarzyszką i stanęła, jak furia, przed zdumioną parą. Sigrid Holmes omal nie krzyknęła z przerażenia... Goldfish nie stracił panowania nad sobą i spojrzał na Elwirę zimno.
— Co to ma znaczyć? — zapytał. — Od kiedy to damy wchodzą niezaproszone do cudzych lóż?
— Zapomniał pan widocznie, do kogo pan mówi... Jeszcze tydzień temu byliśmy z sobą w zgoła innych stosunkach, gołąbku... Zapomniałeś widocznie, kochanie... A więc to jest twoja nowa zdobycz? Winszuję ci. Nie wygląda zbyt ponętnie... Nie sądź, że jestem kobietą, która pozwoli sobą pomiatać... Nie dbam o ciebie, ale potrafię walczyć o to, co mi się należy... Muszę mieć z powrotem moje perły!.
Sięgnęła ręką w stronę szyi jasnowłosej Szwedki.
Goldfish, pieniąc się z wściekłości, chwycił ją za obie dłonie.
— Radzę pani nie robić scen, — rzekł. — Nie zawaham się przed wezwaniem policji.
Przez chwilę spoglądali na siebie w milczeniu. W oczach Elwiry czaiła się złość.
— Dobrze... Wiem już czego się mogę po tobie spodziewać... Nie myśl jednak, że ujdzie ci to na sucho, uwodzicielu i oszuście! Ty zaś, tleniona ślicznotko — zwróciła się do skamieniałej z przerażenia Sigrydy — strzeż się mnie, bo przy pierwszej okazji wydrapię ci oczy!
Z tymi słowami wypadła z loży jak wicher...
Scena ta musiała zwrócić na siebie uwagę siedzących najbliżej osób. Sąsiednią lożę zajmował lord Aberdeen...
Lord nachylił się w stronę swego towarzysza, jasnowłosego młodzieńca o delikatnej twarzy:
— Zbliża się chwila działania, Brand — szepnął. — Obawiam się, że Sigrydzie scena ta napędziła strachu i że ukryje perły w niedostępnym dla nas miejscu.
— Na twoim miejscu byłbym się wycofał z całej tej sprawy, Edwardzie — odparł również szeptem blondyn. — Już mi się miga po prostu w oczach od tych fałszywych i prawdziwych pereł...
— Nie mów głupstw... Pocóż bym zadawał sobie tyle trudu z Baxterem?
Elwira trzęsąc się ze zdenerwowania powróciła za kulisy... Podczas następnego aktu, w którym nie występowała, zmyła szminkę z twarzy i ubrała się do wyjścia.
— Mam wrażenie, że znalazłam właściwą drogę — szepnęła do siebie. — Gdybym nawet miała zgnić w więzieniu, muszę zdobyć te perły.
Owinęła się nurkowym płaszczem i przez wąski korytarz przedostała się do loży portiera... W pokoju siedziała stara kobieta, duch opiekuńczy baletnic i chórzystek.
— Czy mogę skorzystać z waszego telefonu, Mary? — zapytała aktorka.
— Bardzo proszę — odparła staruszka z uśmiechem.
Elwira nakręciła szybkim ruchem numer.
— Czy to ty, Jackie? — szepnęła czule. — Tak, to ja... To cudownie... Zapomnijmy o tym nieporozumieniu... Czy mnie jeszcze kochasz?... Czy zawsze jesteś gotów wskoczyć dla mnie w ogień, jak mi to często powtarzałeś? Spotkamy się dziś, a może wrócisz do moich łask... Czekaj na mnie przy wejściu dla artystów, ale nie zbliżaj się zanadto do budynku teatralnego... Spotkamy się na bocznej uliczce... Później ci powiem dlaczego!... Całuję cię mocno...
Elwira odwiesiła słuchawkę. Twarz jej znów przybrała kamienny wyraz. Ciemnym korytarzem udała się spiesznie do swej garderoby. Stojąc przed lustrem zrzuciła z ramion wspaniały płaszcz nurkowy:
— Zobaczymy, która z was zwycięży — szepnęła przez zaciśnięte zęby. — Jack jest specjalistą od tego rodzaju spraw i miękki jest w mym ręku jak wosk... Nigdy mi na nim nie zależało, ale mogę się nim posługiwać, jak powolnym narzędziem.
W lepszym o wiele nastroju wkroczyła na scenę... Miała na sobie różowy obcisły kostium i maleńkie skrzydełka u ramion... Zachwycona publiczność nie szczędziła jej braw.
Po przedstawieniu Elwira szybko starła szminkę z twarzy i pierwsza wyszła z teatru... Skierowała się w stronę wąskiej bocznej uliczki. Pochwyciły ją silne męskie ramiona.
— Trudno mi w to uwierzyć, dziewczyno — szepnął jakiś ochrypły głos. — Czy wszystko znów będzie tak, jak dawniej?
— To zależy tylko od ciebie, Jackie — odparła, gładząc go drobną rączką po twarzy.
Pociągnęła go za sobą w stronę najbliższej latarni.
— Ubranie twoje nie wygląda mi zbyt świeżo, Jackie — dodała, potrząsając głową. — Czy ci bieda doskwiera, chłopcze? A może... przebywałeś w niezbyt wygodnym „hotelu“, utrzymywanym przez państwo?
Ostatnie te słowa wypowiedziała cichym szeptem. Mimo to, mężczyzna przeraził się:
— Pst... Nie mów tak głośno!... Mam jeszcze z policją jakieś niezakończone porachunki... Powiedz mi lepiej, jak to się stało, że znów cię trzymam w ramionach, że twoja śliczna twarzyczka znajduje się tak blisko mojej twarzy? Mówiąc prawdę, dopiero miesiąc temu wyszedłem z więzienia... Dotychczas nie zatroszczyłaś się o mnie?
— Wybacz mi... Zaprowadź mnie gdzieś, gdzie moglibyśmy swobodnie pogawędzić. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. Nie chciałabym, aby ktoś nas podsłuchał.
— Z tobą gotówbym pójść choćby na koniec świata — odparł mężczyzna.
— Ruszajmy więc w drogę! Spieszmy się... mam niewiele czasu.