Strona:PL Lord Lister -92- Zatopiony skarb.pdf/6

Ta strona została przepisana.
Zatopiony skarb
Raffles wybiera się w podróż

Raffles wyciągnął się wygodnie w fotelu. Ogień na kominku trzaskał wesoło. Tuż obok niego siedział nieodłączny jego przyjaciel Charley Brand, zatopiony w lekturze gazety. Od czasu do czasu Charley spoglądał uważnie na swego przyjaciela, który siedział bezczynnie, z książką, oprawną w cenną skórę, na kolanach.
Zbliżała się godzina dziewiąta. Obaj przyjaciele odpoczywali we wspaniale urządzonej willi na Cromwell Road, po spożyciu kolacji przyrządzonej przez wiernego olbrzyma, Jamesa Hendersona.
Henderson — szofer z zawodu, spełniał z zamiłowaniem funkcje kucharza. W tej właśnie chwili zajęty był przygotowywaniem do drogi wielkiej czarnej limuzyny... Przez otwarte okno, wychodzące no ogród, do uszu obu przyjaciół dobiegało jego wesołe pogwizdywanie.
Brand spokńczył czytanie gazety... Raffles zdjął z wielkiej półki szczelnie wypełnionej książkami, jakiś nowy tom i znów opadł leniwie na fotel.
— Chciałbym wiedzieć, dlaczego przyglądasz mi się tak bacznie? — zapytał, podchwyciwszy spojrzenie Branda.
— Hm... Ciekawe, że to zauważyłeś!
— Nie unikaj odpowiedzi... Obserwowałem cię w lustrze...
— Jak ci to powiedzieć? — odparł młody człowiek z zakłopotaniem. — Chciałem się poprostu przekonać, czy jeszcze siedzisz na tym samym miejscu?
— Uważasz widocznie żem się zbyt długo zasiedział?
— Możliwe... Jaką książkę czytałeś przed chwilą?
— Bardzo ciekawą — odparł Raffles — o nieudałych morskich wyprawach... Autor, Hiszpan z pochodzenia, opisuje dokładnie dzieje sławnej Armady Hiszpańskiej... Flota owa najsilniejsza chyba podówczas w świecie, wypłynęła w 1593 roku na morze i zatonęła podczas burzy... Pomyśl tylko, Charley. 160 okrętów doskonale wyekwipowanych posiadających na swych pokładach załogę z dwudziestu sześciu tysięcy osób... I jak tu nie wierzyć w rolę przypadku. Gdyby nie burza, karta Europy wyglądałaby dzisiaj zupełnie inaczej. To, co oparło się żywiołowi, uległo następnie w walce pod Dunkierką...
Raffles zamilkł i pogrążył się z rozmyślaniach.
Brand nie przerywał milczenia. Znał dobrze swego przyjaciela i wiedział, co podobne zamyślenie oznacza...
Raffles nudził się... Od kilku miesięcy życie w willi na Cromwell-Road płynęło monotonnie. Brand z niepokojem oczekiwał końca tego okresu. Bezczynność odbijała się fatalnie na wesołym naogół usposobieniu Rafflesa. Tajemniczy Nieznajomy wpadał w melancholię, z której wyrwać go potrafiły tylko plany nowej, projektowanej imprezy.
— Czy nie wiesz, Brand, gdzie znajduje się teraz nasz „Delfin“?
Delfin — była to wspaniała łódź Rafflesa wyposażona w najnowsze urządzenia techniczne. W oczach Branda ukazał się błysk radości.
— Nareszcie... Marzę o wycieczce morskiej... Chciałbym naprzykład popłynąć naszą łodzią na Azory lub na Kubę...
— Gdzie znajduje się teraz „Delfin“? — powtórzył Raffles.
— Jeśli nie przytrafiło mu się nic przykrego i nie został wykryty przez straż przybrzeżną — to powinien znajdować się w pobliżu Lowestoft.
— Doskonale... Może nam być potrzebny. Cieszę się, że lubisz podróże morskie.
— Marzę poprostu o wycieczce... Mamy za sobą ciężki okres zimowy i powinniśmy trochę odpocząć.
— Oczywiście....
Młody człowiek poruszył się niespokojnie w fotelu i spojrzał na Rafflesa.
— Nie skarżę się bynajmniej — odparł. — Nie rozumiem tytko, dla czego nie mielibyśmy odpocząć? Czy jedziemy na Kubę?
— Za gorąco o tej porze.
— Wielkie nieba!... Z równym powodzeniem moglibyśmy pozostać na wybrzeżu Anglii. O tej porze roku na Azorach jest taki sam ścisk, jak na Piccadilly przed Giełdą. Na każdym kroku sotkać tam można bogatego kupca korzennego z Londynu, lub fabrykanta pasty do obuwia...