Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/137

Ta strona została przepisana.

30.  „Ale nazajutrz ów lud ciemnolicy
I nagi — nowe śle ku nam gromady,
Schodzi po stromych wzgórzach okolicy,
Po takież dary w ziomka swego ślady:
A tak się zdają przychylni ci dzicy,
Iż jeden z naszych bez podejrzeń zdrady
Fernand Velloso wchodzi między tłuszczę
I zdąża z niemi w ich nieznane puszcze.

31.  „Velloso wierzył w siłę swojéj dłoni
I bezpieczeństwu zaufał zuchwały;
Więc bez puklerza poszedł i bez broni;
Lecz gdy napróżno na dobre sygnały
Czekamy — wzrok nasz z troską za nim goni:
Wtém się ukazał — i ze stroméj skały
Spragniony przygód nasz towarzysz zbiega —
Prędzéj niż odszedł — i zdąża do brzega.

32.  „Wnet łódź Coelha w pomoc mu przychodzi;
Lecz nim zdołano dopłynąć do brzega
Jeden z Murzynów śmiało drogę grodzi,
By przeciąć odwrót od brzegów zabiega;
Już inni gonią; bez pomocy z łodzi
W niebezpieczeństwie było życie zbiega,
Więc majtki robią wiosły z całéj siły
A tłumy Negrów wdali się odkryły.

33.  „Leci strzał chmura, leci grad kamieni,
Lecą ulewą pociski miotane;
I nie napróżno — ja sam na goleni
Ciężką podówczas otrzymałem ranę;
Lecz i my, srodze czując się skrzywdzeni,
Taką odpowiedź ślemy im w zamianę,
Żeśmy im żywiéj zabarwili skóry,
Niż owe czapki szkarłatnéj purpury.

34.  „Gdyśmy już druha zbawili w przygodzie,
Wracamy wszyscy na nasze okręty,
Bez żalu po tym nizkim ludzkim rodzie,
Podłym a dzikim równo ze zwierzęty;
Nic prócz swych brzegów nie znają ich łodzie;
Nigdy na szersze nie wyszli odmęty,
O Indji wiedzą tylko, że daleka:
Więc pod wiatr żagle! flota w dal ucieka.