60. „Tak opowiadał lejąc łez potoki,
Aż znikł nam z oczu; — pod niebios przestworzem
Rozwiał się czarnéj chmury płaszcz szeroki,
A huk przeciągły rozległ się nad morzem.
Podnoszę ręce błagając bez zwłoki
Pieczy anielskiéj, co nam była stróżem
Dotąd — i bożéj przyzywam opieki
Przeciw tym wróżbom w przyszłości dalekiéj.
61. „Już przeciągnęły przed memi oczyma
Flegon, Pirois i dwa inne konie[1].
Złoty wóz słońca, gdy z ciała olbrzyma
Stworzony cypel — błysł nad morskie tonie;
Wzdłuż jego brzegów flota ster swój trzyma,
Już na mórz Wschodu kołysze się łonie,
I po dniach kilku pomyślnéj żeglugi
Majtki wychodzą na brzeg po raz drugi.
62. „Pasterskie ludy a władcy téj ziemi,
Choć także czarni, byli niezrównanie
Od braci swoich bardziéj dostępnemi,
Z któremi srogie mieliśmy spotkanie;
Ci w żywych pląsach biegli z żony swemi
Piaszczystym brzegiem k’nam na powitanie;
Przed sobą licznie pędziła gromada
Tuczne, spasione, łagodne swe stada.
63. „Jadą małżonki z twarzą ogorzałą
Oklep na wołach, — wół kroku nie śpieszy,
Bo zna on, komu zawdzięcza tę całą
Powagę, jaką śród stada się cieszy.
W rodzinnéj mowie, jak się komu zdało
W rymach i prozą płyną pieśni rzeszy,
Wtórzy fujarka wiejska, słodko-glosa,
Jako Kamenom fletnia Tytyrosa[2].
64. „I nie zawiodła nadzieja życzliwa;
Bo nas przyjęto ze szczeréj ochoty
I dostarczono ptastwa i mięsiwa,
A w zamian inne przyjęto przedmioty;
Lecz mimo pytań nic się nie odkrywa,
Z ich słów nie znaléść skazówek dla floty;
Więc znów do żagli — zrywamy kotwice
I pędzą statki w dalsze okolice.
Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/143
Ta strona została przepisana.