Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/168

Ta strona została przepisana.

65.  Temu sen wieczny powieki zasłania,
Prędko dłoń śmierci dotknęła mu czoła:
Tam koń bez jeźdźca po placu ugania,
Tu rycerz próżno o rumaka woła:
Pycha angielska z swych wyżyn się skłania,
Dwóch czy trzech mężów usuwa się z koła:
Inni na szpady wszczynają bój długi,
Tną mimo pancerz, puklerze, kolczugi.

66.  „I jakież słowo wyliczy, wygwarzy
Te srogie ciosy, te cięcia okrutne?
Chociaż są ludzie, co śladem bajarzy
Czas swój na baśnie tracą bałamutne:
Dość, że złamało tych dumnych wyśpiarzy
Rycerstwo nasze tak w bojach obrotne,
I chlubnie palmę zwycięstwa zerwało
A damy wyszły zwycięsko i z chwałą.

67.  „Na zamku księcia uczta i wesele
Dla tych dwunastu okrytych w wawrzyny:
Strzelcy, kucharze pracy mają wiele
A piękne damy ozdobą festyny,
One swe dzielne oswobodziciele
Zwą téż na uczty co dnia, co godziny,
Nim ci stęsknieni po ojczystéj ziemi
Z powrotem nawy pomknęli lotnemi.

68.  „Lecz powiadają, że nie wrócił z niemi
Wielki Magriço, że świata ciekawy
Osiadł we Flandrji i pani téj ziemi
Oddał usługę w czasie pewnéj sprawy;
Jak obeznany z dzieły wojennemi,
Jako twój Marsie wychowaniec prawy
Francuza w polu mieczem swoim płata
Śladem Korwina, Manljusza Torkwata.[1]

69.  „Drugi z dwunastu w kraj niemiecki zmierza,
Kędy wyzywa i na placu kładzie
Giermana, który wbrew części rycerza
Zgubę w podstępnéj gotował mu zdradzie.”[2]
Takie to dzieje Velloso odświeża,
A towarzysze proszą go w gromadzie:
„Powiedz nam jeszcze o Magriça czynie,
Pogromca Niemca niech w cieniu nie ginie.“


  1. W sprzeczce pomiędzy królem francuskim i Filipem Burgundzkim żona tego ostatniego, Izabela infantka portugalska, doradziła, aby sprawę rozstrzygnął oręż, to jest pojedynek pomiędzy dwoma wybranemi rycerzami. Filip, za natchnieniem żony, swoim obrońcą naznaczył Magriça, który pokonał wybrańca króla francuskiego. (Lamarre).
  2. Inny rycerz z tych dwunastu odznaczył się w Niemczech. Pewien rycerz niemiecki, który miał z nim walczyć, położył warunek, aby każdy z zapaśników miał prawy bok odkryty, lecz nie wspomniał o tém, że sam walczył lewą ręką i że w ten sposób sam będzie miał lewy bok zabezpieczony, gdy jego przeciwnik bezbronnym pozostanie. Alwaro, oburzony tym podstępem, odrzuciwszy broń, porwał przeciwnika w ramiona i w tym uścisku go udusił. (Lamarre).