50. Już się zbliżają, już ujrzeli z blizka
Wonne ogrody, w których cieniu leży
Królewski pałac, co przepychem błyska,
Chociaż bez murów wysokich i wieży:
Bo tutaj możni wznoszą swe siedliska
Wśród pysznych krzewów i zieleni świeżéj:
Tak potrafiły te królewskie rody
Łączyć z wsi wdziękiem miastowe wygody.
51. Drzwi pałacowe misternéj roboty
Sztuki Dedala poświadczają szczytność[1]:
Przeszłości Indji tu biegłemi dłuty
Prastarych wieków utrwalono bytność:
A takiém życiem tchną wszystkie przedmioty,
Że kto chce poznać oną starożytność
I w znawstwie dziejów posiąść doskonałość,
Tu niech się wpatrzy, a pozna ich całość.
52. Tu widzisz wojsko, co tłoczyło kołem
Kraj Wschodu falą Hidaspu zroszony;
Wiedzie je rycerz z jasném, szczerém czołem,
Miast miecza w kwietny tyrsos uzbrojony:
Jego to Nysa wzniesiona mozołem
Nad bystrą rzeką; cudnież on trafiony!
Gdyby Semele ujrzała te dziwy[2],
Rzekłaby pewnie: toć jest syn mój żywy.
53. Tam inna armja wypija do sucha
Rzekę: — to liczne Assyrji woje,
Wodza-kobiety cały ten tłum słucha[3]
Słynnéj przez piękność i wybryki swoje.
Obok niéj wrzący rumak ogniem bucha,
Ona utkwiła weń swych oczu dwoje;
Tuż syn młodzieniec, który tę wyrodną
Matkę zapalił chucią kazirodną.
54. Daléj rozwite widać na uboczy
Wojenne znaki Grecji pełnéj chwały,
Trzecia monarchja to, co jarzmem tłoczy
Kraje oblane Gangiesu kryształy:
Wiedzie te szyki młodzieniec ochoczy,
Któremu boje palmy zwycięstw dały
I co jest godzien, zwieńczon tak wawrzynem,
Zwać nie Filipa, lecz Jowisza synem.
Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/187
Ta strona została przepisana.