40. „Pewnie sądziły przezacne praszczury,
Że ich zasługi, ich cnoty, przykłady
Wszczepią w potomków podobne natury
I szlachetnemi iść przymuszą ślady. —
O zaślepieni! toć ta sława z góry,
Ten rozgłos, którym słynęli pradziady,
Słabsze potomstwo przed światem przyćmiły
Lub je w zepsucie, w rozkosz pogrążyły.
41. „Tymczasem inni u szczytu już stoją,
Ci, co nie znają, czém przodków rząd długi.
Wina to królów, którzy łaską swoją
Prywatny fawor stawią nad zasługi:
Tak wyniesieni barw żywych się boją,
Cóżby im dały artysty sztalugi?
W brew swym zadaniom artystyczne dzieło
Miast mnożyć sławę, tu-by jéj ujęło?
42. Znajdą się jeszcze, nie zaprzeczam temu,
Z możniejszych domów gałązki szlachetne,
Co z duszą wzniosłą pragną po dawnemu
Podtrzymać domu blaski wieloletne:
Co — jeśli chluby domowi staremu
Przez nowe czyny nie przysporzą świetne —
Nie przyćmią przecież imion wielkich chwałą;
Lecz takich pędzel spotyka dziś mało.” —
43. Tak Gama wielkie opowiada dzieła
Przed sztandarami idąc luzyjskiemi,
Na których ręka mistrzowska zaklęła
Dzieje przeszłości barwami żywemi.
Katual słucha, powieść go zajęła,
Na wszystko patrzy oczyma chciwemi;
Pyta, tysiącznych odpowiedzi żąda
O wielkich bitwach, które tu ogląda.
44. Lecz już zmrok zwolna cienie swe rozszerza,
Ognista kula z widnokręgu schodzi,
Aby nad kraje innego półsferza
Wylać swe blaski, z których świt się zrodzi:
Więc i poganin do odjazdu zmierza
Wraz z Nairami od luzyjskich łodzi —
Na wypoczynek po podróży swojéj,
Jakim łagodna noc twór wszelki koi.