Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/244

Ta strona została przepisana.

10.  I śpiewa piękna — jak z Tagu okręty,
Szlakiem przez Gamę otworzonym gonią,
Na podbój brzegów, u stóp których wzdęty
Ocean Indyj szumi swoją tonią:
Jak upór władców pogańskich zacięty
Niszczą, do jarzem harde karki kłonią,
Jak zbrojne mieczem niesie Luzów ramię
Skon lub poddaństwo — zwycięża lub łamie.

11.  I śpiewa daléj — jako w Malabarze[1]
Monarcha-kapłan za tę jedne winę,
Iż trwał w przymierzu z naszemi żeglarze,
Ujrzał nieszczęsny całą swą dziedzinę
I wsie i grody we krwi i pożarze;
Ogniem i mieczem cały kraj w perzynę,
Gniew Samorina obrócił zacięty;
Takie ku obcym przybyszom czuł wstręty.

12.  Lecz już wypływa z Belemu przystani,
Statek, co leki na tę klęskę niesie,
Nieświadom, iż cię wiedzie po otchłani,
Wielki Pacheco, Luzów Achilesie!
Jękła łódź krzywa, kiedyś stanął na niéj,
Wrzący ocean pod twą stopą gnie się,
Gdy pod ciężarem statek w całym zrębie,
Tak nadzwyczajnie wrył się w morskie głębie.

13.  I już do Wschodu łódź przybija krańców,
Władcę Kochiny wódz darzy opieką,
I wnet, z pomocą niewielu mieszkańców,
Brzegi nad krętą osadziwszy rzeką,
W jarze Kambalo Nairów pohańców,
Łamie, rozprasza i pędzi daleko,
I Wschód przelękły ostyga w ferworze,
Widząc, jak drobna garść tłumy bić może.

14.  Samorin coraz nowe hufy zowie;
Już z gór Narsingi wiodą mu zebrany
Lud — Widsapuru, Tanoru królowie,
I obiecują tryumfy wygranéj:
Po całym kraju wstają Nairowie,
Od Kalikutu po Kananor ściany,
Dwie wrogie wiary łączą się na wojnę;
Maur w morzu w polu — pogan siły zbrojne.


  1. Trimumpara, król Kochinchiny i najwyższy kapłan swego narodu, przyjął stronę Portugalczyków i orężem sprawę ich popierał. (Lamarre.)