15. I po raz wtóry w polu i u brzega,
Wielki Pacheco znosi hufy wroga,
Na widok trupów, których tłum zalega,
Rośnie po całym Malabarze trwoga:
Wkrótce Samorin znów drogę zabiega,
I znów się bitwa zawiązuje sroga;
On swoich łaje, bogom czyni wota,
Lecz bogi jego dotknęła głuchota.
16. Teraz zwycięscy za mało obrony,
Pali wsie wroga, grody i świątynie:
Na to Samorin jak pies rozwścieklony,
Widząc swe miasta w ostatniéj ruinie,
Nie szczędząc życia swoich — śle w dwie strony,
Hufy przeciwko Pacheca drużynie,
By wziąć w dwa ognie, lecz wódz pędząc śmiele,
Z miejsca na miejsce wszystko trupem ściele.
17. Więc chcąc udziałem podnieść osobistym
Wojsk zapał, — król je sam zagrzewa zblizka:
Gdy nagle kula lecąca ze świstem,
Krwią go w wysokim palankinie spryska.
Toż gdy forteli nie pomaga system,
Gdy nic z Pachekiem orężem nie zyska,
Obmyśla zdrady, jad wlewa do wody,
Lecz zawsze, dzięki niebiosom, bez szkody.
18. Toż (śpiewa Nimfa) siódmy raz się zbroi,
Z niezwyciężonym Luzem do rozprawy,
Z tym niestrudzonym w działalności swojéj;
Lecz dziś, jak zawsze, los nań niełaskawy:
Do bitwy morskiéj strasznemi w ostoi
Maszyny — swoje ubezpiecza nawy,
By druzgotały luzyjskie okręty,
Tej floty dotąd niczém niedotkniętéj.
19. Po morzu góry suną się płomienne,
By całą flotę ogarnąć pożogą:
Lecz gienjusz wodza, wybiegi wojenne,
Wkrótce ten przybór straszliwy przemogą.
W igrzyskach Marsa kto laury tak cenne,
Rwał? Dzieje dawne czyjeż wskazać mogą,
Czyny Pacheca nie przyćmione imię?
Przebacz mi, Grecjo świetna! Przebacz, Rzymie!