30. Gdy Ojciec Jowisz dokończył swéj mowy
Inni bogowie mówią po porządku,
Lecz ich życzenia nie jednéj osnowy
A więc je kładą na szale rozsądku.
Nie w smak Bachowi wyrok Jowiszowy,
Więc nie przystaje. On znał od początku,
Że jego sława zaćmi się na Wschodzie,
Gdy tam zawiną synów Luza łodzie.
31. On słyszał wieszcze Przeznaczenia głosy,
Iż z ziem Hesperyi lud wielki się zjawi,
Z za mórz — a kiedy oddadzą mu losy
Tę Indyą, co się w oceanie pławi,
Nad wszystkich imion największych rozgłosy
On bohaterskie imię swe postawi —
Więc boli boga własnej czci utrata,
Którą gród Nisy[1] święcił długie lata.
32. Wié, że gdy Indyą raz miecz zwalczy śmiały,
Już mu się druga sposobność nie zdarzy,
Jako pogromca przyjmować hymn chwały,
Jakim go dotąd cały Parnas darzy;
Teraz się boi, iż lud tak zuchwały
To imię cisnąć w nurt Lety się waży,
Że ono zginie w zapomnienia fali,
Gdy brzegów Indyi tkną Luzowie śmiali.
33. Przeciwko niemu Wenus pięknolica
Wstaje — téj naród Luzytanów miły,
Bo go niemało przymiotów zaszczyca,
Co niegdyś Rzymian drogich jéj zdobiły.
Płomienne męstwo, żelazna prawica,
Któréj tyngicki[2] brzeg doświadczył siły,
I ten ich język skażony tak mało,
Iż za łacinę wziąć-by się go chciało.
34. Dla tych pobudek Wenus przy nich stoi’
A i Park szepty niemniéj ma na względzie,
Że dokąd lud ten sięgnie w mocy swojéj,
Bóstwo piękności ołtarze miéć będzie.
Tak, gdy Bach ujmy swéj chwale się boi,
Wenus zaś sądzi, iż jéj czci przybędzie,
Spór się zaognił — i zgody już niéma —
Stronę każdego tłum przyjaciół trzyma.
Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.