Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

95.  Z ramion płaszcz spada barwiony czerwono;
Purpura Maurom droższą jest od złota;
Bogaty łańcuch opada na łono,
W którym nad kruszec cenniejsza robota;
U boku zwiesił szablę wyostrzoną,
Któréj kosztowna oprawa migota;
Wkońcu sandały, co na aksamicie
Mają haft złoty i z pereł wyszycie.

96.  Krąg baldachimu z jedwabnéj pokrywy
Na złotém drzewcu trzyma w silnéj dłoni
Jeden z ministrów, by skwar dokuczliwy
Drogiéj królewskiéj nie obraził skroni.
Od przodu statku bije gwar wrzaskliwy,
Co choć wesoły ostro w uchu dzwoni,
Gdy krzywéj trąby huknie gardziel wzdęty,
Chrapliwa surma leci przez odmęty.

97.  Nie mniéj dbał Gama, by w sposób przystojny
Króla Melindy powitać w téj dobie,
Więc zebrał orszak szlachetny, dostojny
I nawy wywiódł w bogatéj ozdobie.
Sam Gama w kostium hiszpański był strojny,
Ale francuskie sukno miał na sobie,
Wenecki atłas szkarłatnie barwiony,
Za świetność barwy niezmiernie ceniony.

98.  Gorzały w słońcu pozłociste guzy,
Które podpięły rękawów wyloty!
Złotem wyszyte żołnierskie rajtuzy,
Złotem, co tylu skąpi swéj szczodroty;
Poły żupana, jaki noszą Luzy,
Łączy rząd pętlic bogatéj roboty;
U boku włoska pozłacana szpada,
Świetny pióropusz z nad czoła opada.

99.  I orszak wodza, jak i on ochoczy,
Chętnie bogate przyobleka stroje,
Gra barw rozlicznych rozwesela oczy,
I każdéj prawie szaty inne kroje:
A gdy się skupią — widok to uroczy,
Jak gdyby wstęgi różnofarbne zwoje,
Niby łuk tęczy, którą przetka chmury
Dłoń pięknéj nimfy, Taumasowéj córy[1].


  1. Taumas — syn Oceanu i Ziemi, był ojcem Irydy.