105. „Ze wszystkich ludów, którym żar słoneczny
Spalił oblicza, tyś jeden łaskawie
Od srogiéj burzy przytułek bezpieczny
I schron dał naszéj skołatanéj nawie.
Więc póki gwiazdy nie pójdą w bieg wsteczny
I póki słońce oglądam na jawie,
Gdziekolwiek pójdę — i zawsze, i wszędzie
Gama twą pamięć czcić i sławić będzie“.
106. Gdy tak mówili, uderzono w wiosła,
I wkoło floty, jak Maur sobie życzy,
Łódź wodza śmiało, lekko się poniosła —
Ślad w ślad za niemi, płyną Melindczycy:
Z paszcz Wulkanowych brzmi salwa doniosła,
Gardziel moździerzy głuchym hukiem ryczy,
I trąb muzyka pod niebiosa leci
Z dźwiękiem piszczałek afrykańskich dzieci. —
107. Gdy obejrzano wszystko jak należy,
Szlachetny Maurów pan zdziwiony srodze
Nieznaną bronią, co taki huk szerzy,
Nie może przykréj obronić się trwodze;
Widzi to Gama — skinął — ryk moździerzy
Milknie — na kotwi łódź uwięzła w drodze,
By mógł król z wodzem wieść długie rozprawy
O tém, co ujrzał, albo znał ze sławy.
108. I Maur z rozkoszą w rozmowach rozlicznych
Zarzuca wodza zapytań krociami
O sławnych wojnach, o potyczkach licznych,
Jakie z proroka toczył czcicielami:
Pyta o ludy Luzów ziem dziedzicznych
Między Hesperyi zamkniętych krańcami:
I o sąsiady, którzy im przylegli,
I o przestwory mórz, które przebiegli. —
109. „Lecz najprzód, wodzu, opowiedz mi szczerze —
Tak król uprasza, — bom wielce ciekawy —
Gdzie twa ojczyzna? w jakiéj leży sferze?
Określ wyraźnie, gdzie wasze dzierżawy?
Skąd ród wasz stary początek swój bierze?
Potęgi waszéj jakie są podstawy?
Bitwy, zwycięstwa, kreśl wszystko z początku,
Bym dzieje wasze, ocenił z ich wątku. —